Q: Jak Podoba Ci się Polska. Podobno właśnie wróciłaś z zakupów.
A: Bardzo mi się podoba. Kupiłam sobie bursztynową bransoletkę. Kiedy byłam tu ostatnio, 22 lata temu też wróciłam z bursztynową bransoletką. Można więc powiedzieć, że stało się to tradycją.

Q: Kiedy zatem wrócisz do nas?
A: Mam nadzieję, że wkrótce. Potrzebuje naszyjnik do kompletu (śmiech).

Q: Występowałaś wczoraj w studiu im. Agnieszki Osieckiej w Trójce. Jak się udał koncert?
A: Było wspaniale. Cudownie jest być tu znów po tych tylu latach, obserwować te wszystkie zmiany, które zaszły. Warszawa jest zupełnie innym miastem.

Q: Przyjechałaś promować album "Blue Alert". Co oznacza ten tytuł?
A: To bardzo tajemniczy tytuł, nieprawda? Na stronie internetowej Leonard (Cohen) przygotował coś na wzór słownikowego wyjaśnienia tych słów. Ten zwrot może być różnie rozumiany. Zasadniczo chodzi jednak o pewnego rodzaju przeczucie, ostrzeżenie, kiedy angażujemy się w coś nieznanego, niepewnego, lekko niebezpiecznego, co jednocześnie może się nam bardzo spodobać.

Q: Opowiedz jak powstała ta płyta.
A: Trafiłam na wiersz, który Leonard planował wykorzystać jako tekst utworu. Nawet miał już aranżacje do tej piosenki, poprosiłam go jednak, aby pozwolił mi przygotować moją interpretację, ponieważ bardzo mnie ten wiersz zaintrygował. Był bardzo tajemniczy.

Q: To był cały wiersz? Czytałam, że tylko fragment.
A: Nie, to był cały wiesz, "Blue Alert". Przygotowałam więc muzykę. Okazało się, że spodobała się Leonardowi na tyle, że powiedział, abym pracowała dalej. Wtedy zajęłam się "The Mist", to kolejny wiersz Leonarda, który napisał mając 17 lat. Też wypadło dobrze, uznał więc, że trzeba znaleźć dla mnie więcej materiału. Zaczęliśmy wtedy przeglądać jego dzienniki, a ponieważ pisze praktycznie codziennie, było ich naprawdę wiele. Czasem moją uwagę zwracał jakiś fragment, czasem tylko jeden wers, samotnie napisana linijka jak chociażby "Dziękuję za taniec... raz, dwa, trzy, raz dwa, trzy, raz" albo "muszę być szalona, aby cię kochać". Powiedziałam mu, że jeśli zdoła dopisać resztę do tych urywków, chętnie te numery zaśpiewam. Inne piosenki wybraliśmy spośród tych, których nigdy nie nagrał.

Q: Oboje pracowaliście nad tekstami i muzyką?
A: Leonard zajmował się słowami, ja melodiami.

Q: A aranżacje?
A: To także moje dzieło. Zazwyczaj przychodziłam do studia, przygotowywałam sekwencje na fortepianie, potem dodawałam nieco basu, dogrywałam partie wokalu. To proste utwory i pierwsze aranżacje niewiele różniły się od tego, co w efekcie trafiło na płytę.

Q: To utwory o miłości i związkach. Możesz nam powiedzieć jednak o nich coś więcej? Co o nich myślisz, jakie skrywają historie?
A: Słowa do "The Golden Gate" Leonard napisał w latach 80. To piękna piosenka, przywołująca bardzo konkretne wspomnienie i wyobrażenie o San Francisco. "Half the Perfect World" powstało w latach 70. Ten kawałek jest bardzo tropikalny. Subtelny, zmysłowy, leniwy, słuchając go niemal możesz się poczuć, jakbyś leżała cały dzień w słońcu, na plaży. "Crazy to Love You" to jedna z moich ulubionych piosenek. Prawdopodobnie dlatego, że w dużym stopniu odzwierciedla moją historię. Ukazuje, jak wiele trzeba przejść, aby naprawdę kogoś pokochać. Przez bardzo długi czas wiodłam cygańskie życie. Nie potrafiłam się ustatkować. Mieszkałam w wielu różnych miejscach. Nigdy nie byłam w związku dłużej niż rok, aż poznałam Leonarda.
Potrzeba bardzo dużo czasu, wiele lat, aby naprawdę kogoś pokochać. Musisz poznać dobre i złe strony, jasne i ciemne. Zdać sobie sprawę, że nie zawsze będzie pięknie i różowo. Dopiero, gdy pokonasz trudności, sprostasz wyzwaniom i zdasz sobie sprawę, że udało się wiesz, że jesteś w prawdziwym związku. To bardzo osobiste piosenki, które doskonale oddają to, co czuję.
Leonard zna mnie prawdopodobnie lepiej niż ja znam siebie, a na pewno lepiej niż inni. Ja czuję to samo wobec niego. Dlatego potrafił napisać te utwory specjalnie dla mnie. Dla niego było to bardzo ciekawe doświadczenie.
Co ciekawe, napisał te teksty znacznie szybciej, niż gdyby tworzył dla siebie.

Q: Poznaliście się dawno temu. Jak doszło do tego spotkania. Jak rozwijał się wasz związek.
A: Zostałam zaangażowana, aby nagrać chórki do utworu "Hallelujah". Producent albumu "Various Positions", John Lissauer zapytał później czy nie chciałabym wyruszyć z Leonardem w trasę. Zgodziłam się, chociaż nie wiedziałam wtedy kim był Leonard Cohen. Spotkaliśmy się jednak i wszystko się ułożyło dobrze. To było moje pierwsze poważne tournee.

Q: Śpiewasz od bardzo dawna. Dlaczego tak długo zwlekałaś z nagraniem własnej płyty?
A: Sama chciałabym wiedzieć (śmiech). Chyba żadna wokalistka nie chce być chórzystką. W głębi duszy wszystkie marzymy, aby stanąć z przodu sceny.
Czuję, że miałam wiele szczęścia, ponieważ na pewien czas, w połowie lat 90., porzuciłam muzykę. Jazz nie był wtedy zbyt popularny, pozamykano wiele klubów i ciężko było wyżyć ze śpiewania. To było bolesne i frustrujące, ponieważ potrafiłam tylko śpiewać. Przeprowadziłam się więc do Austin w Teksasie i znalazłam sobie zwykłą pracę. Przez pewien czas zajmowałam się sprzedawaniem brylantowej biżuterii. Miałam regularne dochody, kupiłam więc sobie dom. Wcześniej nie byłam w stanie nigdzie się osiedlić. W tym czasie kompletnie porzuciłam muzykę, nawet nie słuchałam radia i zarzekałam się, że nigdy do niej nie wrócę. Po 4 latach, pojechałam do domu, na Hawaje i znalazłam tam starą gitarę. Najpierw tylko sobie grałam piosenki, kiedy jednak skończyłam 40 lat postanowiłam nagrać płytę. Wiedziałam wówczas, że to moja ostatnia okazja i jeśli tego nie zrobię, będę żałować do końca życia. Sprzedałam więc dom i za pieniądze, które otrzymałam nagrałam debiut, "Anjani". Potem wyjechałam znów do Los Angeles. W tym samym czasie Leonard opuścił klasztor i także wrócił do L.A. Zaczęliśmy spędzać coraz więcej czasu razem. Wydałam drugą płytę, "The Sacred Names". W 2004 roku zaczęłam pracę nad "Blue Alert" nagrywając utwór tytułowy. Resztę materiału dokończyliśmy w 2005 roku.


Q: Nie chcieliście nagrać płyty z duetami?
A: Poprosiłam Leonarda, żeby zaśpiewał na "Blue Alert", jednak odmówił. Upierał się, że mój głos sam jest doskonały. Próbowałam, próbowałam jednak bezskutecznie. Może jednak kiedyś się uda.

Q: Jakie są Twoje plany na przyszłość?
A: W końcu wybieram się w trasę. Będę grała w Europie na kilku festiwalach jazzowych. Mam nadzieję, że wrócę do Polski. Nie mogę się już doczekać, ponieważ uwielbiam zespół, z którym występuję na żywo. Później chyba zajmę się przygotowaniem następnej płyty.

Q: Twoja muzyka ma specyficzny klimat. Gdzie najlepiej jej słuchać.
A: W korkach (śmiech). Jest cicha więc potrafi uspokoić. Naprawdę znakomicie słucha się tej płyty w samochodzie. Najlepiej wypada jednak wieczorem, obojętne czy jesteś sama czy z kimś. Ale to także świetna muzyka tła. Kiedy pracujesz przy komputerze, jedziesz windą. To nie są utwory, które wymagają szczególnej uwagi czy koncentracji. Ta muzyka nie odciągnie cię od innych zajęć, nie rozkojarzy.
W centrach handlowych często puszczane są głośne, absorbujące utwory i dla mnie jest to bardzo męczące. Te wszystkie bity i produkcja sprawiają, że muszę się bardziej starać, aby się skupić. Dlatego szukam czegoś spokojnego, subtelnego i bardzo się cieszę, że mój album tak właśnie brzmi. Dzięki niej, możesz znaleźć cisze wewnątrz siebie. Zwolnić na chwilę, co jest szczególnie ważne teraz, gdy nikt nie ma czasu i wszyscy żyją w ciągłym pośpiechu. Ta płyta pozwala ci pobyć przez pewien chwilę ze samym sobą. Samemu choć nie samotnie. Zapominasz o napięciu, hałasie, ludziach i przenosisz się ciche spokojne miejsce wewnątrz siebie.