Leonard
Cohen
odpowiada na pytania dziennikarzy
Fot. CAF - Sitek
Konferencja prasowa: Warszawa, Sala Poznańska hotelu „Victoria”, 18 marca 1985
Leonard
Cohen: - Witajcie
!
– Pierwsze
pytanie dość niedyskretne. Jest pan w Polsce uważany za artystę unikalnego,
za kogoś jedynego w swoim rodzaju – i jest to w pewnym sensie prawda. Z
drugiej jednak strony stanowi pan również część tak zwanej sceny rockowej,
czy jak kto woli folkowej, w ramach której działają i inni artyści. Niektórzy
z nich są pana przyjaciółmi – kontaktujecie się, wymieniacie piosenki...
Czy może pan zdradzić, jacy są pana ulubieni, choć mniej u nas znani, współzawodnicy
? Leonard Cohen: – Jest to bardzo trudne pytanie, bo zażądał pan ode mnie, abym mówił o swoich rywalach...
-
Właśnie Leonard Cohen: – Myślę, że każdy, kto śpiewa, staje się zarazem i moim rywalem, i przyjacielem. Ale ta rywalizacja nie niesie duszy nic niezdrowego...
– Jest pan Kanadyjczykiem, zna pan język francuski. Co myśli pan o twórczości
takich wybitnych francuskojęzycznych autorów jak Brassens, czy Brel ? Leonard Cohen: – Cóż, mam nadzieję, że poprzez swe utwory będą w nas żyli zawsze. Ale nie uważam się za twórcę uprawiającego dokładnie taki sam gatunek piosenki, jaki był domeną Georges’a Brassensa czy Jacques’a Brela
– Powiada pan, że każdy śpiewający jest pańskim przyjacielem. Co w
takim razie mają zrobić ci pańscy przyjaciele, którzy śpiewają, a nie mogą
się dostać na pański koncert ? Czy pan zechce w związku z tym zaśpiewać
jeszcze raz w Warszawie ?
Leonard
Cohen: – Myślę, że wymagałoby to posiadania przeze mnie drugiego
ciała...
– Czy pana rodzina wywodzi się z Polski
? Leonard Cohen: – Litwa była częścią Polski. Moja matka pochodziła z Litwy, a gdy w 1925 roku przybyła do Kanady, poznała mojego ojca. Moja prababka ze strony ojca pochodziła z Polski i pojawiła się w Kanadzie w 1865 r. Jestem więc całkowicie Polakiem !
– Skoro już jesteśmy przy Litwie, czy wierzy pan w to, że poeci mogą w
jakimś sensie zmienić coś w świecie – od lat przecież uprawia pan poezję
?
Leonard
Cohen: – Nie jestem pewien, czy poezja jest w stanie zmienić nawet
mnie samego
– Czy wie
pan jak duże zainteresowanie towarzyszy pana wizycie w Polsce? Jak pan
przypuszcza – czy jest ono większe niż w innych krajach ? Leonard Cohen: – Niestety, w mojej sytuacji trudno mi stwierdzić jakim zainteresowaniem cieszą się moje piosenki. Chciałbym zacytować pewną anegdotę. Mieszkał kiedyś w Warszawie pewien żydowski poeta. Przez zaprzyjaźnionych z nim literatów był on uważany za dobrego poetę – ale pisał w języku jidysz. I pisał wspaniałe wiersze o tym mieście i o wsiach, krajobrazach wokół Warszawy. Jego przyjaciele powtarzali mu: – Jesteś znakomitym poetą, dlaczego więc nie piszesz po polsku ? Piszesz o Wiśle, o Warszawie – dlaczego nie po polsku ? Odpowiedział: – Cóż mogę poradzić na to, że Wisła mówi do mnie w jidysz ? A ja powiadam: – Jak mam zaradzić temu, że Wisła mówi do mnie po angielsku ?
– Czy może pan powiedzieć o sobie, że pomógł pan jakiemuś młodemu
artyście w wypłynięciu na szersze wody ?
Leonard
Cohen: – Czy chce pan, abym opowiadał o moich
cnotach ?
– Skoro
jesteśmy przy innych wykonawcach, czy myśli pan, że wywarł pan wpływ na twórczość
Boba Dylana ?
Leonard
Cohen: – On mnie
kocha !
– Czy wie pan, że w Polsce organizowane są festiwale pieśni Leonarda
Cohena – i co sądzi pan o pomyśle takich imprez ?
Leonard
Cohen: – Nigdy nie spodziewałem się, że moje piosenki osiągną aż
taką popularność – myślę o nich przecież w kategoriach: moje wiersze,
moje piosenki...
– Właśnie,
jak odbiera pan swoją popularność ? Jest pan nie tylko autorem piosenek, ale również
twórcą wierszy, powieści, nawet sztuki teatralnej. Kiedyś powiedział pan,
że szczytowym pana osiągnięciem jest wydana w 1966 roku powieść „Piękni
przegrani”. Tymczasem jest pan znany we wszystkich niemal krajach świata jako
„śpiewający poeta”. Czy ta sytuacja nie jest dla pana może kłopotliwa ? Leonard Cohen: – Jestem szczęśliwy, że mam możliwość wykonywania jakiejkolwiek pracy w ogóle ! – Ale co pan czuje wiedząc, że pana pieśni są śpiewane przez tak wielu młodych ludzi ? Czy nie jest może tak, że traktuje pan swoje piosenki jako coś bardzo własnego ? W końcu są one pisane w sposób bardzo prywatny i niekoniecznie tworzył je pan z myślą o nich. Powiedział pan zresztą kiedyś, że pana wiersze nie są nigdy skończone Leonard Cohen: – Jest tak w istocie, z tym, że cytowałem wtedy pewnego wspaniałego angielskiego poetę. Jestem bardzo szczęśliwy, kiedy się dowiaduję, że ktoś śpiewa moje piosenki. Ale nie wprawia mnie to w jakąś szczególną dumę. W końcu w świecie piosenki nie ma skończonych mistrzów. Zawsze wychodzi się z punktu zerowego
– Mówi się, że ostatnio żył pan w odosobnieniu – czy czuł się pan
zniechęcony do świata, zmęczony, czy też stało się to z jakichś innych
powodów
? Leonard Cohen: – Sam nie wiem, co ostatnio robiłem
– Podobno nie tak dawno zainteresował się pan filozofią zen... Leonard Cohen: – Mam starego przyjaciela, który jest Japończykiem. Ma już 77 lat i oby żył wiecznie. Z nim to rozmawiałem o filozofii zen. Ponadto nauczył mnie pić koniak...
– Aranżacja wykonywanych przez pana utworów bardzo się zmieniła od czasu
wydania przez pana pierwszych płyt w 1968 i 1969 roku, na których
wyeksponowano głównie pana głos i gitarę. Od pewnego czasu piosenki pana
aranżowane są w sposób bogatszy , słychać w nich coraz więcej instrumentów.
Przy czym brzmienie piosenek staje się przez to o wiele bardziej nośne,
chwytliwe... Czy mógłby pan podsumować ten dokonujący się w czasie rozwój
? Leonard Cohen: – Nie jestem w stanie zdać sobie sprawy z tego, w jakim stopniu moja muzyka się zmieniła...
– Nie chodzi mi o samą muzykę, myślę, że nie zmieniła się ona aż tak
bardzo... Leonard Cohen: – Co do aranżacji, to uważam, że na moich pierwszych płytach były one dość złożone, może nawet zbyt złożone. Tak czy inaczej, same piosenki sugerują zastosowanie innego rodzaju instrumentów w odniesieniu do każdej kolejnej płyty. Na mojej przedostatniej płycie „Recent Songs”, na której piosenki miały w sobie coś ze „wschodnioeuropejskiego ducha” („Eastern-European feeling”), zastosowałem skrzypce i lutnię. Przy nagrywaniu płyty wydanej ostatnio, na której to płycie piosenki są bliższe muzyce country and western, pojawiły się instrumenty typowe dla tego rodzaju muzyki, jak na przykład gitara „pedal steel”
– Spędził pan na początku lat sześćdziesiątych dłuższy czas na
greckiej wyspie Hydra. Czym było to podyktowane, czy był to rodzaj ucieczki,
chęć wypoczynku, czy jakiś inny powód ? Leonard Cohen: – Nigdy nie było mi wystarczająco ciepło, a tam jest ciepło naprawdę. Wierzcie mi, nie stało się tak z powodów finansowych, dlatego, że życie jest tam tańsze. Moje potrzeby materialne są naprawdę nikłe. Mógłbym przecież wtedy zacząć wykładać na uniwersytecie i zarabiać całkiem nieźle
– Skoro już mówimy o kwestiach ekonomicznych, jaka jest pańska sytuacja
finansowa ? Leonard Cohen: – Różnie z tym bywało: czasem miewałem się świetnie, potem było bardzo źle, następnie znów znakomicie; podobnie też jest z moją popularnością – to wznosi się, to opada, to znów wznosi... Naprawdę nie żyję w luksusie, a raczej, jeśli trzeba by to było jednoznacznie określić, na poziomie klasy średniej. Zresztą w moim kraju wszyscy należą do klasy średniej
– Chciałbym zapytać o teksty pańskich utworów. Czy teksty pana piosenek
– szczególnie ich forma – nie zmieniły się z upływem czasu ? Odnoszę wrażenie,
że dawniejszych piosenkach nie krępowało pana zbyt wiele ściśle formalnych
ograniczeń, takich jak równa długość, równy rytm wersów, czy częstsze
rymy. Wydaje mi się, że kształt piosenek był głównie zależny od zawartych
w nich treści, jak również od pana zmysłu estetycznego. Tymczasem w
ostatnich piosenkach, na przykład w „If It Be Your Will”, panuje pan również
nad bardzo precyzyjną, trudną formą. W jakim stopniu te zmiany są świadome
? Leonard Cohen: – Ba, gdybym wiedział, skąd przybywają do mnie piosenki, skąd przychodzi do mnie ta myśl, aby nadać im taką, czy też inną formę, udawałbym się do tej krainy jak najczęściej !
– Wydaje mi się, te udaje się pan tam dosyć często; z pańskich wierszy
przebija samotność i mam wrażenie, że jest pan w gruncie rzeczy samotnikiem.
Czy rzeczywiście, tak od strony bardzo prywatnej, odczuwa pan samotność
? Leonard Cohen: – Nie mam w życiu jakichś specjalnych planów na temat tego, co mam czynić i jak mam pisać. W dalszym ciągu nie zdaję sobie sprawy jakie są efekty moich poczynań i co wychodzi spod mojego pióra...
– Co dociera do pana z kultury polskiej, kiedy przebywa pan w
Kanadzie ? Leonard Cohen: – Z Polską wiąże się pewne wrażenie. Jest ono takie, że Polska jest krajem o wielkiej duchowej sile. Naprawdę wierzę w to, co mówię, choć nie przyjechałem tu po to, aby wam coś z owej siły uszczknąć.
– Legendy wręcz krążą o pana płycie „Death of a Ladies’ Man”,
nagranej w 1977 roku we współpracy ze świetnym, lecz mającym opinię dość
ekscentrycznego, producentem – Philem Spectorem. Ta płyta jest ponadto
ciekawa o tyle, że znajdujące się na niej piosenki są sygnowane przez dwóch
autorów – Spectora i pana. Czy mógłby nam pan zdradzić, jaka była rola
Phila Spectora w tworzeniu piosenek, jak przebiegała ta burzliwa podobno współpraca,
a także, czy jest pan z tej płyty – która, moim zdaniem, ma wiele zalet
–zadowolony
? Leonard Cohen: – Okres mojej współpracy z Philem Spectorem można podzielić na dwie fazy. Kiedy pisaliśmy wspólnie piosenki – były to bardzo miłe chwile. Obaj lubiliśmy pracować w ten sam sposób. Potrafiliśmy przesiedzieć nad jedną linijką tekstu piosenki przez całą noc. Lecz w momencie, kiedy Spector przekroczył próg studia nagraniowego, zmienił się nie do poznania, wdziewał na siebie uniform. Miał broń. Tak, dosłownie! Miał obok siebie obstawę, goryli, którzy nosili broń. Gdy się z nim w czymś nie zgadzałem, stawałem przed alternatywą – wynająć prywatną armię, albo podporządkować się Spectorowi. Skonfiskował taśmy, kiedy zakończyliśmy sesje nagraniowe i zmiksował płytę w tajemnicy przede mną. I oczywiście, skoro nie uczestniczyłem w miksowaniu płyty, odnosiłem się z pewną rezerwą do końcowego efektu. Ale dziś żywię cieplejsze uczucia do tej płyty i myślę – cóż, może miał rację... – Mówił pan kiedyś o swych ciepłych doznaniach związanych z innym rodzajem współpracy. Chodziło o Graeme’a Allwrighta, który bardzo udatnie i wiernie przetłumaczył pana utwory na język francuski. W Polsce pierwszy zaczął przekładać i popularyzować pana utwory Maciej Zembaty. Dopiero za nim poszli inni Leonard Cohen: – Jestem bardzo wdzięczny Maćkowi (,,I am very grateful to Maczszek") za to, co dla mnie zrobił. Istnieje pewien specyficzny rodzaj braterstwa między człowiekiem, który pisze, a tym drugim, który go tłumaczy. Tę wdzięczność trudno mi wyrazić słowami – naprawdę...
– Na ile języków była tłumaczona pana
poezja ? Leonard Cohen: – Nie wiem tego niestety
– W swoich utworach sięga pan często do tematyki biblijnej. Ostatnio „Hallelujah”...
– Nie decyduje się pan zbyt często na występy publiczne – z czego to
wynika, jakie są tego motywy? Czy to dlatego, że nie lubi pan szerszej
publiczności, czy może nie odczuwa pan potrzeby obcowania z nią
? Leonard Cohen: – Bardzo wiele czasu zabiera mi napisanie piosenki, równie wiele – przygotowanie płyty. Dopiero wtedy, gdy stworzę piosenki i wydam płytę, wyruszam w trasę koncertową.
– Mam pytanie z gatunku politycznych. Znajduje się pan w kraju o napiętej
sytuacji politycznej, wiele osób przebywa tu w więzieniach. Czy był pan
poddany naciskom, aby nie angażować się politycznie ? (korespondentka amerykańska)
– Czy nie wydaje się panu, że pańska sława przyszła nazbyt późno i w
związku z tym być może nie będzie pan miał wystarczająco wiele czasu, aby
przekazać to, co chciałby pan powiedzieć, większej grupie ludzi
? Leonard Cohen: – Każde życie ma swoje ramy i wszyscy muszą się z tym liczyć. Nie ma w tym nic dziwnego i ja sam też nic na to nie poradzę
– Mieszka pan teraz w hotelu, rozmawiamy w hotelu, często tworzy pan swoje
piosenki w hotelu, pisał pan również o ludziach, którzy mieszkają w
hotelach... Jaką prawdziwie rolę odgrywają hotele w pańskim życiu ? Czy jest
to wieloznaczna metafora, czy też namiastka czegoś ? Pański telewizyjny
program wideo, który zdobył w 1984 roku Złotą Różę na festiwalu w Montreux, jeden z najpiękniejszych programów jakie w życiu widziałam – który
telewizja polska zakupiła i prawdopodobnie jeszcze w tym roku pokaże – nosi
tytuł „Jestem hotelem” (I Am a Hotel)... Leonard Cohen: – Hotele nie odgrywają aż tak wielkiej roli w moim życiu, hotel nie jest też mimo wszystko rodzajem mego programowego symbolu
– Jakiego
rodzaju muzyki słucha pan dla przyjemności
? Leonard Cohen: – Kiedy jadę autostradą, najchętniej włączam stacje z muzyką country and western
– Ostatnio
muzyka spokojniejsza
zyskuje
sobie coraz większą popularność. Co pan sądzi o tym zjawisku ? Leonard Cohen: – Nie wiem, co mam o nim sądzić. Zadaje mi pani pytania, które wymagają jakiejś innej odmiany mnie samego, a ja takiej wersji siebie nie mam. Każda generacja ma swoich własnych śpiewaków wykonujących piosenki o takiej czy innej formie. I nie chodzi o to, że ludziom potrzeba piosenek spokojnych, czy też gwałtownych. Prawdopodobnie potrzebne są oba rodzaje piosenek – Kobiety zajmują znaczne miejsce w pana twórczości, czy również w pańskim życiu ? Leonard Cohen: – Nie jestem pierwszym mężczyzną mówiącym o kobietach w swych piosenkach. Jestem całkowicie zafascynowany, oczarowany, zahipnotyzowany wręcz przez kobiety. Czasami zatracam się w nich, przeżywam dzięki nim, zawdzięczam im wszelkiego rodzaju stany – Ale pana utwory przepełnione są erotyzmem ! Leonard Cohen (znacząco patrząc na młodą dziennikarkę): – Naprawdę trudno mi to skomentować
– Jak pan sądzi, kim są pana słuchacze – tak w Kanadzie czy Stanach,
jak również na całym świecie ? Leonard Cohen: – Trudno mi się na ten temat wypowiadać, szczególnie w odniesieniu do Europy. Wiem jednak, że często są to ludzie bardzo młodzi
– Jak pan widzi rolę poezji śpiewanej i innych rodzajów piosenek –
wczoraj i dziś ? Leonard Cohen: – W latach sześćdziesiątych wielu było poetów śpiewających, którzy atakowali instytucje. Byli oni popularni w kręgach studenckich. Działo się to może bardziej spontanicznie – dziś wiele zależy od wytwórni płytowych, które kontrolują wszystko. Ale myślę, że piosenka zawsze się w jakiś sposób obroni
– Od dłuższego czasu nie wydał pan żadnej powieści, czy zarzucił pan
ten gatunek literacki
?
– Czy pozwoli pan na sfilmowanie części swego koncertu dla potrzeb
telewizji
? Leonard Cohen: – Nie chciałbym wkraczać w kompetencje osób organizujących występ, ale zgadzam się
– Tak więc do zobaczenia na koncercie ? Leonard Cohen: – Dziękuję wszystkim za przybycie, ta konferencja była dla mnie czymś naprawdę ważnym. |