Leonard Cohen i jego ballady
Dariusz Tomasz Lebioda

  Leonard Cohen urodził się w 1934 r. w Montrealu. Pochodzi z bogatej, kupieckiej rodziny żydowskiej, sięgającej swoimi korzeniami wschodnich regionów Polski. W młodości szukał swego miejsca na świecie i pośród ludzi. Przez jakiś czas handlował ubraniami, ale to zajęcie nie dawało mu zadowolenia; zresztą handel mu nie wychodził. Cohen od osiemnastego roku życia wiąże się z undergroundem. Trudno jednak powiedzieć w jakim ruchu poeta wziął udział. Sam mówi o tym mgliście, twierdząc, że " miał coś wspólnego z beatnikami , a jeszcze później z hipisami". Następny etap jego życia, to studia na Uniwersytecie McGill i tutaj właśnie rozpoczyna się jego poetycka kariera. W 1956 roku, a więc mając dwadzieścia dwa lata, wydaje swój pierwszy tomik poetycki "Let Us Compare Mythologies" (Porównajmy mitologie). Była to próba spojrzenia na historię ludzkości przez jej przedstawicieli utrwalonych w micie, niesionych przez czas na skrzydłach legendy. Temu nurtowi swej poezji Cohen pozostał wierny aż do dzisiaj. W jego utworach pojawiają się postacie biblijne - jak Jezus, Jego Matka, jak Izaak, postacie z mitologii greckiej, rzymskiej, a także bohaterowie mitów Wschodu. Szczególne miejsce w jego twórczości zajmują próby określenia się wobec tradycji żydowskiej
   Lata sześćdziesiąte przynoszą dalsze książki kanadyjskiego poety. W 1961 roku Cohen wydaje tom "The Spice-Box of
Earth" (Urna z ziemią), w 1964 - "Flowers For Hitler" (Kwiaty dla Hitlera), a w 1966 - tomik  "Parasites of Heaven" (Pasożyty nieba). W tym roku wychodzi także druga, skandalizująca powieść Cohena - "Beautiful Losers" (Piękni przegrani). Jest to rok niezwykle ważny, przełomowy dla dalszej kariery artysty. Właśnie wtedy zainteresował się on także śpiewaniem swoich wierszy. Stało się to za sprawą Judy Collins, która wykonała jedną z jego najpiękniejszych ballad - "Suzanne".
   Od tego momentu zaczyna się zupełnie nowy etap w karierze poety. "Piękni przegrani" stają się biblią straconego pokolenia połowy i końca lat sześćdziesiątych, a poszczególne ballady, wydawane na płytach przez amerykańską wytwórnię płytową "Columbia", zyskują coraz większą popularność. Trudno się temu dziwić, gdyż wiersze autora "The Partisan" zajmują się tymi wszystkimi aspektami ludzkiego losu, z którymi musi się zetknąć jednostka wrażliwa, a lepiej powiedzieć - nadwrażliwa. Poezja Cohena przyciąga ludzi nieszczęśliwych, którzy starają się znaleźć (i znajdują) w niej swoje odbicie.
   Dusze bohaterów poezji tego współczesnego barda znajdują się w stanie rozedrgania, napięcia. Przypominając struny elektrycznej gitary, czułe są na każde szarpnięcie, powodujące wydobycie się dźwięku. Tego rodzaju czułość jest zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Nancy, Jezus, Suzanne, obcy ludziom i sobie "Strangers", próbujący z przygodnego telefonu zadzwonić do nieznanego przyjaciela; wszyscy oni niosą na swoich barkach cień, piętno jakiejś wielkiej tęsknoty za czystością i zbawieniem. Ich wrażliwość wystawiona na każdym kroku na ciosy świata i arogancję ludzi, ulega ciągłemu procesowi doskonalenia się.
"Najlepsze dusze naszego wieku skręcają się z bólu - mówi poeta i konkluduje - znaczy to, że musi wkrótce nastąpić jakaś zmiana". Nie chodzi tutaj autorowi "Story of Izzak" o rewolucję, a właściwie nie chodzi mu o rewolucje takie, jakie znamy z historii. Cohen nie wierzy tym, którzy je przeprowadzają. Boi się szczególnie ich przywódców, którym nie można się oprzeć. Doświadczenie, jakie zdobył udając się w czasie inwazji najemników w Zatoce Świń, na Kubę (Autor artykułu myli się: "To plotka. Byłem wtedy w głębi kraju i tylko śledziłem rozwój wypadków, nie uczestniczyłem" - powiedział Cohen w wywiadzie dla Kuriera Polskiego - przyp. AP) oraz przyglądając się z bliska rewolucji greckiej, a także znajomość historii, mówią mu, że "rewolucjoniści w głębi serc podniecają się tyranią; zwykle ją wprowadzają. Zaraz potem zarysowują się granice, a ludzie po obu stronach zaczynają się wzajemnie terroryzować".  Droga do wolności, do wyzwolenia duszy, według Cohena wiedzie przez stopniowanie wrażliwości, przez zdobywanie bolesnych doświadczeń, natomiast wyzwolenie ciała uzyskać można tylko przez sex. I tutaj pojawia się kolejny wielki wyznacznik poezji autora "Nancy": miłość.
   Cohen zdaje się nie wierzyć w miłość absolutną, ale bohaterowie jego erotyków to właśnie ludzie, którzy o nią walczyli, bądź walczą. Przekonanie o niemożności osiągnięcia celu nie wyklucza walki o niego. Taka wydaje się być filozofia miłości kanadyjskiego poety. I chociaż najczęściej w jego wierszach walka między kobietą a mężczyzną kończy się porażką jednego z nich, zdarza się czasem, ze wrogowie padają sobie w ramiona - zdając sobie sprawę, iż jest to ich jedyny ratunek i jedyna szansa na zwycięstwo.
  Taki właśnie wydaje się być bohater "Famous Blue Raincoat" (Słynny niebieski prochowiec), którą właściwie nazwać by należało pięknym traktatem filozoficznym o sile ludzkiego uczucia. Niespotykany sukces tego utworu zasadza się na tym, iż udało się Cohenowi odtworzyć tragedię człowieka, kochanka, który potrafi swoją nienawiść do rywala i do niewiernej żony przezwyciężyć litością dla tego pierwszego i wzmocnioną przez to doświadczenie, miłością dla swej kobiety.

" I guess that I miss you,
  I guess I forgive you
  I'm glad you stood in my way"

"Brakuje mi ciebie
Przebaczam od siebie
To dobrze żeś w drogę mi wszedł"
(tłum. Maciej Zembaty)

Mówi autor "Zuzanny" i odnajdujemy znowu w tych słowach ślad, iż wypowiadający je zdaje sobie sprawę, ze cierpienie udoskonala, pozwala nam wznieść się na wyższy stopień hierarchii wrażliwości i spojrzeć na przeszłość "z góry".
   Podobną, gorzką mądrość doświadczonego przez los człowieka, znaleźć można w prawie każdym utworze Cohena. Jednak na szczególne uwzględnienie, oprócz cytowanej już ballady,  zasługują takie pieśni, jak otwierająca pierwszą płytę poety "Suzanne", ballada z jego trzeciego albumu - "Songs of Love And Hate" (Pieśni miłości i nienawiści) - "Avalanche" (Lawina), a także pieśń z piątej płyty - "New Skin for the Old Ceremony" (Nowa oprawa dla starej ceremonii) - "Take This Longing" (Zabierz tę tęsknotę).
   Właśnie ostatnia z wymienionych pieśni zasługuje na wyjątkową uwagę. Poeta mówi, że trudził się nad nią siedem lat i nie wydaje się to dziwne, zważywszy na efekt - utwór pełen jest prawdy o człowieku, skomponowany misternie z dostojnych słów i tkliwej, ciepłej melodii. Podmiot liryczny tego songu jest, podobnie jak zdradzony mężczyzna ze "Słynnego niebieskiego prochowca", człowiekiem czującym i rozumiejącym o wiele więcej niż inni, nawet więcej niż kobieta, o której miłość prosi, której nagości pragnie. Tylko wtedy czuć się będzie zwycięzcą i wie, że wtedy szczęśliwa poczuje się także jego kochanka. Zaklina ją więc słowami:

"Let me see your beauty broken down
Like you would do for one you love"

"Pozwól mi zobaczyć jak twe piękno się łamie
Tak jak byś to zrobiła dla tego kogo kochasz"

   I choć pozornie pragnie jej przegranej, wie, że utrata tragizmu, będzie dla jego życia, dla jego wrażliwości, porażką - jednak jej pragnie. To jest MIŁOŚĆ i nie znam utworu, który w pełniejszy, bardziej dramatyczny sposób przedstawiałby tę sprzeczność.
  Twórczość Leonarda Cohena - poety i pieśniarza, jawi się jako jedno z najwyższych osiągnięć ballady poetyckiej, wywodzącej się od celtyckich bardów, a kontynuowanej przez trubadurów z Prowansji i później przez włóczęgów i Cyganów.
   Twórczość Cohena w prostej linii wywodzi się od ojca melorecytacji - Homera i podobnie jak jego dzieła zaskakuje rozległością i jasnością spojrzenia, kolorytem, mądrością i prawdą. Trudno porównywać ballady autora "The Partisan" z innymi pieśniami tego rodzaju, jednak nieodparcie, a powodują to zarówno podobne walory artystyczne, jak i intelektualne, nasuwa się porównanie z songami (zwłaszcza tymi z pierwszych płyt) Boba Dylana.
   Obaj najlepiej czują się akompaniując sobie na gitarze akustycznej i obaj dzięki temu, a także przez wysoką wartość poetycką ich tekstów, zachwycają pięknem prostoty.