Legendarny bard dał głos dla wybranych
Adam Ciesielski


Warszawa - Studio "Trójki" 31.03.2007 r.

   Tylko 150 szczęśliwców słuchało w sobotę na żywo Leonarda Cohena, który w Studiu im. Agnieszki Osieckiej zaśpiewał dwie piosenki ze swą towarzyszką życia Anjani Thomas.

  Dzięki bezpośredniej transmisji w obchodzącej jubileusz
45-lecia radiowej Trójce przebieg godzinnego koncertu Anjani, której promowana przez Cohena płyta „Blue Alert” (Sony/BMG) trafiła właśnie do sklepów, mogła śledzić rzesza fanów kanadyjskiego barda w całym kraju. Niezwykły wieczór zaczął sam Leonard Cohen, witany przez publiczność owacją na stojąco. 73-letni pieśniarz, odwiedzający Polskę po 22 latach od pamiętnego koncertu w Sali Kongresowej, posiwiały, ale jak zawsze szczupły, elegancki, w stalowym garniturze odczytał angielski przekład wiersza wysoko cenionego przez siebie Czesława Miłosza. Zaraz jednak wywołał na scenę Anjani, wokalistkę, pianistkę i kompozytorkę, towarzyszącą mu od lat, której solowy projekt firmuje jako producent i współautor repertuaru.

  Niezwykły, jakby przydymiony głos Anjani – wysokiej, zgrabnej kobiety o niepospolitej urodzie – idealnie pasuje do typowo cohenowskich klimatów intymnych zwierzeń o miłości i przemijaniu. Solistka, akompaniująca sobie na klawiszach, wspierana ponadto przez stylowe trio z Toronto, zaśpiewała dziewięć piosenek. Najefektowniej wypadł szlagierowy, magnetycznie zaaranżowany kawałek „Thanks For The Dance”, utrzymany w rytmie angielskiego walca. Ale największe brawa zebrały, oczywiście, za zaśpiewane w duetach z Leonardem „Never Got To Love You” i „Crazy To Love You”
(błąd autora - ta druga piosenka to "Wither Thou Goest" - przyp. AP)
. Głos Cohena, ledwie słyszalny na jego ostatniej płycie „Dear Heather” z 2004 roku, tu znów zabrzmiał ze zwykłą, magiczną siłą, choć artysta w drodze z Ameryki przez Londyn i Oslo do Warszawy nabawił się podobno infekcji gardła. Owacjom nie było końca. – Dziękuję , przyjaciele – mówił wzruszony artysta, szybko znikający w kulisach i wyraźnie wysuwający na pierwszy plan swą towarzyszkę życia, ale zapowiadający też niedługo własną płytę.