Zaczął pisać piosenki, bo chciał
zarabiać więcej pieniędzy, z koncertami zjeździł cały świat, a jego
najdłuższa trasa trwała pięć lat. W tym roku Leonard Cohen skończy
80. lat i chyba nikt nie ma wątpliwości, że jest jednym z
najważniejszych artystów wszech czasów.
Pisarz, poeta,
piosenkarz, autor tekstów. Emanuje spokojem, choć swoimi przeżyciami
mógłby obdarzyć kilka ludzkich istnień. Leonard Cohen
urodził się 21 września 1934 w Montrealu, w bogatej
żydowskiej rodzinie. Jako syn krawca elegancję oraz skłonność do
wykwintnych garniturów miał we krwi. Ta pozostała mu do dziś.
Amerykański wokalista, Rufus Wainwright, tak
wspomina swoje pierwsze spotkanie z artystą: "To było u niego w
domu, przyszedłem na kawę do jego córki, a on akurat gotował
makaron. Stał przy kuchence w samej bieliźnie i dokarmiał pisklę,
które wypadło z gniazda. Nagle zniknął, a kiedy wrócił, był już
ubrany w garnitur od Armaniego, a ja poczułem się tak, jakbym
uczestniczył jego koncercie".
W trakcie swoich
podróży po świecie Cohen czterokrotnie odwiedził Polskę. Po raz
pierwszy już w 1985 roku, ostatnio - w lipcu 2013. - Cohen jest
taki, jak jego głos. Absolutnie spokojny i opanowany, choć nie
brakuje mu figlarności - wspomina dziennikarz muzyczny,
Roman Rogowiecki. - Spędziłem z nim tydzien, kiedy po raz
pierwszy przyjechał do Polski. To fantastyczny poeta, filozof, a
jednocześnie człowiek twardo stąpający po ziemi. Wytrawny znawca
kobiecej duszy, który wie jak czarować płeć piękną. Obdarzony
dystansem do siebie i otaczającego go świata. Cudowny człowiek.
Do grona wielbicieli jego twórczości należał m.in. Kurt Cobain. Do
dziś fanem Cohena jest frontman U2, Bono, który
twierdzi , że zawsze jest dobry moment, by
zakochać się w muzyce Leonarda.
- Dla mnie Cohen jest zwierzęciem estradowym, choć wszelkie
przesłanki zdają się temu przeczyć. To artysta, który minimalnymi
środkami potrafi zrobić taką magię, że ogromną salę koncertową w oka
mgnieniu zamienia w klub - mówi Piotr Metz, dziennikarz
radiowej Trójki. - Atmosfery, którą stwarza na scenie,
powinno mu zazdrościć 90 procent wykonawców estradowych. Nigdy nie
narzeka, jak to mają w zwyczaju rockmani, że na stadionie nie ma
kontaktu z publicznością. Bo on ten kontakt ma i także ta
umiejętność czyni go wyjątkowym.
Siedem lat temu, w wywiadzie udzielonym mięsięcznikowi
"Zwierciadło", Cohen powiedział, że chciałby, żeby jego piosenki
przetrwały tyle czasu, ile przeciętne volvo, czyli około 30 lat. Już
teraz wiadomo, że to się nie uda, bo jego twórczość pozostanie
nieśmiertelna. |