Jeden z najbardziej wpływowych piosenkarzy świata w piątkowy wieczór
wystąpił w Atlas Arenie. 79-letni Kanadyjczyk dał w Łodzi prawie
trzygodzinny koncert.
Cohen pojawił
się na scenie kwadrans po godz. 20. Witającą go na stojąco
publiczność powitał słowami: - Witajcie, przyjaciele. Dziękuję za
ciepłe przyjęcie. Nie wiem, kiedy spotkamy się ponownie, ale
obiecuję, że dziś damy z siebie wszystko. Koncert rozpoczął się od
przeboju "Dance Me To The End Of Love". Choć Cohen przyjechał do
Polski w ramach trasy koncertowej promującej jego najnowszy album "Old
Ideas", w repertuarze pojawiło się wiele starych, dobrze znanych
fanom utworów. Nie zabrakło "Suzanne", "Sisters Of Mercy" czy "Take
This Waltz". Podczas piosenki "Hallelujah" fani Cohena unieśli w
górę kapelusze podobne do tego, jakże charakterystycznego elementu
garderoby piosenkarza. Choć najważniejszym elementem występu był
oczywiście hipnotyzujący bas-baryton Kanadyjczyka, solowe partie
zaprezentowali wszyscy członkowie zespołu. Wspaniale wypadły
chórzystki. Sharon Robinson zaśpiewała piosenkę "Alexandra Leaving",
a siostry Webb utwór "If It Be Your Will". Ze sceny Cohen musiał
schodzić kilkakrotnie. Za każdym razem robił to tanecznym krokiem.
Publiczność wywołała go na bis łącznie trzy razy. Drugi, choć
zakończył się piosenką "Closing Time", wcale nie okazał się ostatni.
Trzeci przewrotnie rozpoczął się od utworu "I Tried To Leave You",
czyli "próbowałem cię zostawić". Ostatnią kompozycją zagraną tego
wieczoru była piosenka "Save The Last Dance For Me".
|