Leonard Cohen w Łodzi:
żadnych specjalnych wymagań

Wywiad z Agnieszką Klorygą z agencji Paradam, organizatorką koncertu Leonarda Cohena 

Paweł Gaik

   Toaleta z nowym sedesem i czerwonym papierowym toaletowym, obsługa koncertu ubrana w stuprocentową bawełnę i rurki do napojów za trzy tysiące złotych - to były niektóre z wymagań Beyonce przed koncertem w Polsce. Justin Bieber z kolei potrzebował inhalatora parowego. Ale są też inni artyści. "Leonard Cohen nie ma żadnych specjalnych wymagań. Wszystko czego potrzebuje jest uzasadnione względami jakości koncertu. Jeśli prosi o osobny pokój dla np. keyboardu, to nie dlatego, aby instrument ten stał i się na przykład wietrzył, tylko po to, aby instrumentalista mógł jeszcze więcej czasu w ciszy i spokoju, nie przeszkadzając pozostałym członkom grupy, ćwiczyć i udoskonalać to co za chwilę zaprezentuje na scenie" - opowiada o przygotowaniach do koncertu artysty, jego organizatorka Agnieszka Kloryga. 78-letni Leonard Cohen wystąpi w piątek, 19 lipca w Łodzi (Atlas Arena). Onet jest patronem koncertu.

Paweł Gaik: Jesteś fanką Leonarda Cohena. W jaki sposób artysta zdobył Twoje serce?

Agnieszka Kloryga: Historia mojej miłości do twórczości Leonarda Cohena to dość zabawna i przewrotna opowieść, o tym, że co komu pisane, to go nie ominie. Wiele lat temu, jeszcze w szkole średniej fascynowaliśmy się twórczością Leonarda Cohena. Moi przyjaciele tłumaczyli jego teksty, przygotowywaliśmy spotkania poetyckie, śpiewając i recytując jego poezję. Marzyliśmy o tym, aby dostać się na jego koncert (występował wówczas w Zabrzu w Domu Muzyki i Tańca), ale było to poza naszymi możliwościami. Aby się jakoś pocieszyć, postanowiliśmy przygotować wieczorek poetycko -muzyczny. Pamiętam do dziś jak moi przyjaciele pięknie śpiewali i recytowali. Niestety nie posiadałam żadnych talentów artystycznych. Cóż mi zatem pozostało? Zorganizowanie całego przedsięwzięcia. Wiele lat później, w 2010 roku, gdy zorganizowałam koncert Leonarda Cohena poczułam, jak ta historia się domknęła.

Paweł Gaik: Artysta szczególnie lubi występować przed Polską publicznością. Przyjechał już do nas w 1985 roku. Później jeszcze kilkukrotnie.

AK - Nie przesadzałabym z tymi częstymi odwiedzinami. Był w Polsce (nie licząc wizyty w radiowej "Trójce", gdzie towarzyszył Anjani Thomas) raptem trzy razy, teraz będzie czwarty... Odwiedził Polskę z koncertami w 1985 roku, potem w 2009 (Wrocław i Warszawa) i 2010 (Katowice i Warszawa). W innych krajach bywa znacznie częściej, ale polska publiczność ma w jego sercu rzeczywiście specjalne miejsce.

Paweł Gaik: Czym ujmuje go polska publiczność?

AK - Wraca tam gdzie są ludzie wciąż spragnieni piękna, dobrej, mądrej muzycznej wypowiedzi, głębi i szczerości artystycznej. A w Polsce wciąż jest ich sporo.

Paweł Gaik: W relacji z koncertu Cohena we Wrocławiu z 1985 roku możemy przeczytać: "(...) Z polskich koncertów najtrudniejszy był ten we Wrocławiu. Śpiewał w Hali Ludowej, w której jak wiadomo przed laty "występowali" przywódcy Trzeciej Rzeszy. Miał tego pełną świadomość i wrażenie, że duchy tamtych są w tym miejscu ciągle obecne. W związku z tym w pierwszej części koncertu nie był sobą. Denerwował się, sztywniały mu palce, a jego niepokój naturalnie udzielał się reszcie zespołu. Artysta nadal tak emocjonalnie podchodzi od występów?

AK - Za każdym razem, choć wydaje się to niemal nieprawdopodobne, biorąc pod uwagę wiek artysty i ilość koncertów które gra, daje z siebie wszystko. Choć jego koncerty nigdy nie ocierają się o ekshibicjonizm, zawsze daje zgromadzonej publiczności cząstkę siebie. Widza uczestniczącego w koncercie, razem z 10 -15 tysiącami innych osób, pozostawia w magicznym przekonaniu, że śpiewa tylko dla niego. Został obdarzony niezwykłym talentem przekazywania głębokiej, uniwersalnej prawdy o nas, o sile i słabości człowieka, o jego pięknie i brzydocie. Czyni to w sposób sobie tylko przynależny. To sprawia, że każdy koncert jest dla niego równie ważny. Swoje emocje zaś zawiera w utworach, które wykonuje. Poza tym nie zauważyłam jakichś oznak nadmiernego zdenerwowania. Raczej głęboki spokój i radość z czekającego go za chwilę spotkania z publicznością.

Paweł Gaik: Leonard Cohen słynie z długich koncertów. Jeszcze kilka lat temu na Torwarze występował przez cztery godziny. Pewnie widziałaś go po zakończeniu koncertu. On ma 78 lat!

AK - W tym roku kończy 79 lat. Byłam na pierwszym koncercie europejskiej części trasy (18.06.2013, Hala Bercy w Paryżu), gdzie miałam okazję ponownie go spotkać. Koncert trwał tak samo długo jak na Torwarze. Leonard większą część koncertu spędził klęcząc przed publicznością. Mimo niewątpliwego zmęczenia po koncercie był rozluźniony, żartobliwy, spotkał się z zespołem i gośćmi.

Paweł Gaik: Ostatnio przed koncertami gwiazd w Polsce regularnie pojawiają się informacje o ich wymaganiach koncertowych, które muszą spełnić organizatorzy. Toalety z nowym sedesem i czerwonym papierowym toaletowym, obsługa koncertu ubrana w stuprocentową bawełnę i rurki do napojów za trzy tysiące złotych to życzenia Beyonce.... Czego potrzebuje Leonard Cohen?

AK - Profesjonalizmu. Może to dziwnie zabrzmi, szczególnie w czasach, gdy media i promotorzy prześcigają się w przekazywaniu publiczności mnóstwa bulwersujących, szokujących, prywatnych czy pikantnych szczegółów z gwiazd. Leonard Cohen nie ma żadnych specjalnych wymagań. Wszystko czego potrzebuje jest uzasadnione względami jakości koncertu. Jeśli prosi o osobny pokój dla np. keyboardu, to nie dlatego, aby instrument ten stał i się na przykład wietrzył, tylko po to, aby instrumentalista mógł jeszcze więcej czasu w ciszy i spokoju, nie przeszkadzając pozostałym członkom grupy, ćwiczyć i udoskonalać to co za chwilę zaprezentuje na scenie.
   Leonard Cohen jest uwielbiany przez członków swojego zespołu. Od kierowców i pracowników technicznych począwszy, po garderobianych, kucharzy, i muzyków. A to za sprawą jego niezwykłej wręcz kultury osobistej, szacunku dla wszystkich. Proszę sobie wyobrazić, że on nie ma specjalnej limuzyny. Porusza się w czasie trasy razem ze swoim zespołem, nie ma specjalnego pokoju na posiłki ani oddzielnego menu - jada to co zespół i z zespołem. Przykłady Jego skromności można by mnożyć.
   To czym prywatnie mnie teraz zaskoczył to wnuczka. Otóż trzy lata temu była z Leonardem w Katowicach Lorka, jego córka, będąca wówczas w zaawansowanej ciąży. Gdy teraz zjawiłam się w Paryżu i zobaczyłam małego szkraba biegającego po zapleczu sceny, zastanawiałam się kto to może być. I ku mojemu zdumieniu okazało się, że to córka Lorki, urodzona tuż po wizycie w Polsce.

Paweł Gaik: Od ostatniej wizyty Leonarda Cohena w Polsce minęły trzy lata. Czym koncert w Łodzi będzie się różnił od tych ostatnich?

AK - Nie będzie się różnił niczym i będzie się różnił wszystkim, to zależy jak na to spojrzeć. Pozostanie ten sam klimat, ta sama magia, ta sama atmosfera niemal świątynna, ta sama wspaniała publiczność, która przyjmuje go od pojawienia się na scenie do zejścia ze sceny na stojąco, ten sam zestaw muzyków (poszerzony o Sharon Robinson), każdy wykonywany utwór jest przebojem. A jednak... trzy lata upłynęły, Cohen jest jeszcze bardzie wiarygodny w tym co przekazuje, część wykonywanego repertuaru jest inna niż w zestawie sprzed trzech lat, kilka utworów z nowej płyty, przepięknie pojawiająca się Sharon Robinson, inna gra świateł. Wiele zależy od miejsca geograficznego i fluidów płynących od strony publiczności. Wierzę, że w Polsce wszystko się może zdarzyć... 

Paweł Gaik: Skąd taki wybór miejsca koncertu? Z jednej strony w Łodzi występowali artyści, którym bliżej do zadumy Cohena jak Eric Clapton czy Mark Knopfler. Jednak przede wszystkim Atlas Arena kojarzy się z wielkimi popowymi widowiskami jak koncert Justina Biebiera.

AK - Na koncert Cohena, jako, że jest to jedyny koncert w naszym kraju, trzeba było znaleźć odpowiednio dużą salę, Atlas Arena  i kilka innych sal spełnia ten warunek. Atlas Arena przebiła inne sale położeniem. Pomyśleliśmy, że do położonej w centrum   Łodzi łatwiej będzie dojechać publiczności  zarówno z Poznania, Gdańska, jak i z Krakowa czy Katowic, o Warszawie nie wspominając.