Leonard Cohen w Łodzi


Leonard Cohen w Łodzi:
Everybody knows that I’m your man
[relacja z koncertu]

Natalia Brandeburg

http://ddlodz.pl/leonard-cohen-w-lodzi-everybody-knows-that-im-your-man-relacja/

­ I tried to leave you, I don’t deny (…) Goodnight, my darling, I hope you’re satisfied…” śpiewał podczas jednego z ostatnich bisów podczas wczorajszego koncertu Leonard Cohen. Rzeczywiście, muzyk próbował pożegnać się z łódzką publicznością aż trzykrotnie, jednak ta za każdym razem gromkimi brawami przywoływała go na scenę. Ale może zacznijmy od początku.

Gdy o 20:15 na estradę wkroczył elegancki starszy mężczyzna w kapeluszu, zgromadzona w Atlas Arenie widownia powitała go owacją na stojąco. A kiedy rozbrzmiały pierwsze dźwięki jednego z najbardziej znanych przebojów Leonarda Cohena, utworu „Dance Me To The End Of Love”, wydawało się, że lepiej ten wieczór zacząć się nie mógł. Kanadyjski poeta i piosenkarz wciąż, mimo upływającego czasu, dysponuje głębokim, mocnym wokalem, co tylko potęguje emocje płynące z jego kompozycji. Wzruszające wykonanie ballady wspomagane pięknymi solówkami skrzypiec wprawiło słuchaczy w zamyślenie i magiczną atmosferę. Jednak mylił się ten, kto sądził, że 79-letni wokalista zaserwuje jedynie spokojne i nastrojowe, niemal kołyszące do snu piosenki. Owszem, takie również znalazły się na set liście, ale Mistrz udowodnił, że drzemią w nim także pokłady energii odpowiednie do zaprezentowania nieco bardziej zadziornej strony swojej natury.

   Niezależnie od tego, czy wykonywane utwory pochodziły z najnowszego albumu artysty „Old Ideas”, czy były z gatunku klasyków, publika przyjmowała je entuzjastycznie i niejednokrotnie śpiewała je razem z Cohenem. „Darkness”, „Amen”, „Come Healing”, „Lover”, „I’m Your Man”, czy „Hallelujah”, to tylko niektóre z zagranych w piątkowy wieczór kompozycji. Na tej ostatniej z wymienionych fani artysty machali do niego swoimi kapeluszami, okazując swoją radość z wizyty Kanadyjczyka w Polsce. I chociaż artysta przez cały utwór miał zamknięte oczy, jak gdyby była to jego osobista modlitwa, na pewno nie umknęło jego uwadze, gdy jeden z kapeluszy poleciał na scenę zaraz po zakończeniu utworu. Jako ostatni w podstawowej części koncertu wybrzmiał kawałek „Take This Waltz”.

Oczywiście występ bez bisów odbyć się nie może. I tak przy pierwszym podejściu do pożegnania z Łodzią artyści zaprezentowali piosenki „So Long, Marianne”, „Going Home” oraz „First We Take Manhattan”. Gdy Mistrz Cohen zszedł ze sceny, bardzo szybko na nią powrócił. Żywiołowa reakcja publiczności połączona z owacją na stojąco sprawiła, że zgromadzeni w Atlas Arenie wysłuchali kolejnych trzech utworów – „Famous Blue Raincoat”, „If It Be Your Will” i „Closing Time”. I choć Leonard Cohen śpiewał, że czas kończyć, koniec jeszcze nie nadchodził. Artyści wywołani zostali na bis po raz trzeci. „I Tried To Leave You” było pięknym podsumowaniem całego występu, a na ostateczne pożegnanie Leonard Cohen zaśpiewał utwór z repertuaru The Drifters „Save The Last Dance For Me”.

W skrócie można zatem rzec, że od tańca wszystko się zaczęło i na tańcu wszystko się skończyło. Należy jednak zauważyć, że podczas tego koncertu wszystko było na swoim miejscu. Każdy element pasował do drugiego – instrumentaliści występujący z Cohenem, chórzystki, scenografia, niezwykła gra świateł i cieni, a przede wszystkim kontakt Pana Leonarda z fanami – wszystko to tworzyło spójną całość. Muzyk kilkakrotnie dziękował słuchaczom za przybycie i piękny wieczór. Jednak to zgromadzona publiczność powinna dziękować temu niezwykłemu artyście. Dziękować nie tylko za wieczór pełen wzruszeń, ale też za siłę, ciepło i dojrzałość, jaka płynie z jego głosu, za pełne życiowej mądrości teksty, za energię, skromność i niebywałą klasę.

Leonard Cohen jest przykładem na to, że fajerwerki i efekty specjalne nie zawsze są potrzebne. Że muzyka potrafi poruszyć bez względu na to, czy towarzyszą jej ogromnych rozmiarów dekoracje czy też skromne białe tło podświetlane kolorowymi ledami. Kanadyjczyk jest chyba ostatnim tego typu dżentelmenem na światowej scenie muzycznej i łodzianie powinni być dumni, że to właśnie w Atlas Arenie odbył się jego koncert.