Maciej Zembaty czuł Cohena
Maria Szabłowska


Anna Pfeiffer, Maciej Zembaty i Andrzej Pfeiffer w Sandomierzu            fot. Michał Leszczyński

   Krzysztof Krawczyk wydał niedawno płytę z balladami Leonarda Cohena. Kiedy zapytałam, co go do tego skłoniło, odpowiedział, że oczywiście wspaniała muzyka, ale także, a może przede wszystkim - genialne tłumaczenia Macieja Zembatego. Po czym oboje westchnęliśmy, ze Zembaty powoli staje się postacią zapomnianą. A przecież był znakomitym tekściarzem, bardem, radiowcem, mistrzem czarnego humoru i absurdalnego kabaretu. Polska poznała Macieja Zembatego w 1965 roku. Na trzecim festiwalu w Opolu brawurowo zaśpiewał własną piosenkę "Uszy", zdobywając wyróżnienie. Dwa lata wcześniej poznał pianistę i kompozytora Janusza Bogackiego, z którym zaczął tworzyć pierwsze piosenki dla kabaretu Fermata. Chodziliśmy do piwnicy przy Nowym Świecie, żeby ich posłuchać. Zapamiętałam też Maćka ze strajku na Uniwersytecie Warszawskim w 1968 roku. Siedział na schodach gmachu polonistyki z gitarą i układał zwrotki ballady z refrenem "Pan prokurator ma rację, mamy w Polsce demokrację". Miał z tego powodu nieprzyjemności, bo zapisujący tekst kolega okazał się ... ubekiem. Na szczęście wybronił Macieja ojciec, który był prominentnym (bezpartyjnym) profesorem prawa. W 1971 roku Polskie Radio rozpisało konkurs na tekst do dowolnego utworu z repertuaru klasycznego. Zembaty napisał słowa do marsza żałobnego Chopina. I zaśpiewał piosenkę "Ostatnia posługa" w Opolu. Wybuchła ogólnopolska dyskusja o granicach żartów. Maciej, wtedy już dobrze znany ze swojej miłości do czarnego humoru, tłumaczył, że te skłonności być może biorą się z tego, że jego stryj trudnił się produkcją trumien. Faktycznie na okładce jednej z płyt widniał szyld: Wyrób trumien M. Zembaty. W 1981 roku Maciek zorganizował I Przegląd Piosenki Prawdziwej "Zakazane piosenki", największe wydarzenie artystyczne pierwszej "Solidarności". Wraz z ogłoszeniem stanu wojennego internowano go w Białołęce. W tamtych czasach powstała piosenka "Orła WRON - a nie pokona", która wielu pomagała przetrwać ten smutny okres. Z piosenkami Leonarda Cohena zetknął się na początku lat 70. Mówił, że odkrył Cohena "w momencie szczególnym, jakim w życiu człowieka jest wielka Miłość. Cohen wyrażał to, co czułem. Byłem mu głęboko wdzięczny, że wszystko za mnie powiedział". I zaczął tłumaczyć. Tą miłością była Magdalena, piękna prawniczka. Mówiła, że Maciek zbytnio fascynuje się Leonardem, na czym cierpi jego własna twórczość. Powiedziała to nawet samemu Leonardowi, kiedy w połowie lat 80. koncertował w Polsce. W czerwcu 2016 roku minie piąta rocznica śmierci Macieja Zembatego.