Zawodowiec (1973)
tłumaczenie Maciej Karpiński
Straciłem głos w Nowym Jorku
i od sześćdziesiątego siódmego już go nie słyszałem
Teraz mówię jak ty
i śpiewam jak ty
Papieros i kawa do wyrzygania
Kilka rodzin do zastanowienia
W drodze do adwokata
W drodze do skrzynki pocztowej
Straciłem głos w Nowym Jorku
Chyba zawsze o tym wiedziałaś
Zawodowiec
(z Notatników z Nashville, 1969)
tłumaczenie Maciej Karpiński
Pozostawiam moje milczenie spółdzielni poetów
którzy już dawno zdarli sobie na nim gardła.
Pozostawiam swój nostalgiczny wdzięk sępom
czyhającym
na drobne pożyczki na rogach tradycyjnych szlaków artystów.
Pozostawiam cień mego męskiego krocza tym
którzy
piszą dla pieniędzy.
Kilku zazdrosnym mężczyznom pozostawiam
drugorzędną
legendę mojego życia.
A tym paru uczennicom
które wolały mnie od Dylana
pozostawiam moje kamienne ucho
i franciszkańskie ambicje jednorazowego użytku.
Jak mówić poezję
tłumaczenie Maciej Karpiński
Weźmy słowo motyl. Aby go używać, nie trzeba wcale
czynić swego głosu lżejszym od powietrza ani przyprawiać mu pokrytych pyłkiem
skrzydełek. Nie trzeba wyobrażać sobie słonecznego dnia ani poletka narcyzów.
Nie trzeba być zakochanym ani tym bardziej zakochanym w motylach. Słowo motyl
nie jest motylem. Słowo to jedno, a motyl to co innego. Jeśli pomylisz te dwie
rzeczy, ludzie będą mieli prawo się z ciebie śmiać. Nie rób ze słowa czegoś,
czym ono nie jest. Czyżbyś chciał dać do zrozumienia, że kochasz motyle bardziej
niż ktokolwiek inny albo że lepiej je rozumiesz ? Słowo motyl to tylko nazwa.
Nie stanowi okazji do fruwania, wzlatywania w górę, zaprzyjaźniania się z
kwiatami, symbolizowania nietrwałego piękna, jednym słowem udawania motyla. Nie
odgrywaj słów. Nigdy nie odgrywaj słów. Nie próbuj wzbić się w powietrze, kiedy
mówisz o lataniu. Nie zamykaj oczu i niech głowa nie opada ci na ramię, kiedy
mówisz o śmierci. Nie wlepiaj we mnie płonących oczu, kiedy mówisz o miłości.
Jeśli chcesz zrobić na mnie wrażenie, mówiąc o miłości, włóż ręce do kieszeni
albo pod sukienkę i zabaw się z sobą. Skoro ambicja albo głód poklasku
doprowadzi cię do mówienia o miłości, powinieneś wiedzieć jak to robić bez
poniżania siebie albo tematu.
Jakiego wyrazu domaga się nasza epoka ? Nasza epoka nie domaga się
żadnego wyrazu. Widzieliśmy zdjęcia osamotnionych azjatyckich matek. Nic nas nie
obchodzi udręka twoich roztrzęsionych członków. Twoja twarz nie może wyrazić
niczego, co by się równało grozie tych czasów. Nawet nie próbuj. Narazisz się
tylko na pogardę tych, którzy czują głębiej. Widzieliśmy istoty ludzkie w
skrajnym bólu i męce. Wszyscy wiedzą, że ty jadasz dobrze i nawet płacą ci za
to, że stoisz tam, na mównicy. Występujesz dla ludzi, którzy doświadczyli
katastrofy. To powinno nauczyć cię skromności. Wymawiaj słowa, podawaj dane,
usuń się w cień. Wszyscy wiedzą, że czujesz ból. Nie możesz im powiedzieć
wszystkiego, co wiesz o miłości, w każdej linijce poświęconej miłości. Usuń się
w cień, a wtedy oni poczują to, co ty czujesz, ponieważ czuli to zawsze. Nie
możesz ich niczego nauczyć. Nie jesteś od nich piękniejszy. Ani mądrzejszy. Nie
krzycz na nich. Nie wpychaj się na sucho. To jest błąd w sztuce miłości. Jeśli
już pokazałeś zarys swoich narządów, dotrzymaj obietnicy. I pamiętaj, że ludzie
nie potrzebują w łóżku akrobaty. Czego nam trzeba ? chcemy zbliżyć się do
naturalnego mężczyzny, chcemy się zbliżyć do naturalnej kobiety. Nie udawaj
uwielbianego pieśniarza z liczną rzeszą zwolenników, podążających za nim przez
wzloty i upadki jego życia aż do tej chwili. Bomby, miotacze płomieni i cały ten
bajzel zniszczyły coś więcej niż lasy i wioski. Zniszczyły także scenę.
myślałeś, że twój zawód uniknie powszechnej zagłady ? Nie ma sceny. Nie ma już
reflektorów. Jesteś wśród ludzi. Więc bądź skromny. Wymawiaj słowa, podawaj
dane, usuń się w cień. Bądź sobą. Jakbyś był u siebie w domu. Nie nadymaj się.
To jest wewnętrzny pejzaż. To jest wewnątrz. Intymne. Szanuj
intymność materiału. Te kawałki były pisane w ciszy. W tej grze odwaga polega na
tym, by je głośno wypowiedzieć. Zasady gry zakazują je kaleczyć. Niech widownia
odczuje twoje zamiłowanie do intymności, nawet jeżeli nie ma szansy na
intymność. Bądź dobry jak kurwa. Wiersz nie jest hasłem. Nie możesz się przez
niego reklamować. On nie może wyrobić ci reputacji wrażliwego. Nie jesteś
gwoździem. Nie jesteś zabójczą dziewczyną. Odłóż na bok bzdury o gangsterach
miłości. Jesteś uczniem w klasie pokory. Nie odgrywaj słów. Słowa umierają,
kiedy się je odgrywa, więdną, i wtedy nie pozostaje nic oprócz twojej ambicji.
Wymawiaj słowa z dokładnością, z jaką sprawdzasz kwit z pralni. Nie
wzruszaj się koronkową bluzką. Nie podniecaj się mówiąc "majtki". Nie drżyj z
powodu ręcznika. Prześcieradła nie powinny przyprawiać cię o senność. Nie trzeba
łkać w chusteczkę. Skarpetki nie są po to, by przypominać ci dalekie i dziwne
podróże. To tylko pranie. To tylko bielizna. Nie służy do oglądania. Służy do
noszenia.
Wiersz jest informacją. Jest konstytucją wewnętrznego państwa.
Jeśli ją zanegujesz i obalisz, nie będziesz ani trochę lepszy od polityków,
których nienawidzisz. Będziesz jak ci, co wymachują flagą i prymitywnie apelują
do uczuciowego patriotyzmu. myśl o słowach jak o nauce, nie sztuce. wiersz jest
sprawozdaniem. Przemawiasz na zebraniu Klubu Podróżników albo Towarzystwa
Geograficznego. Ci ludzie znają wszystkie niebezpieczeństwa górskiej wspinaczki.
Robią ci zaszczyt, przyjmując to za pewnik. Jeśli zaczniesz im to na siłę
wpychać, obrazisz ich godność. Podaj im wysokość góry, wymień sprzęt jakiego
użyłeś, opisz dokładnie rodzaj nawierzchni i podaj czas, jaki zajęło ci ich
pokonanie. Nie ochy i achy, to nie dlatego, że sam cenisz swój wyczyn, ale że
oni go cenią. To powinno być w ścisłych danych, a nie w drżeniu głosu i
wymachiwaniu rękami. W danych i w twojej spokojnej obecności.
Unikaj kwiecistego stylu. Nie bój się okazać słabości. Nie wstydź
się swego zmęczenia. Do twarzy ci ze zmęczeniem. Wyglądasz, jakby cię było stać
na znacznie więcej.
A teraz pójdź w moje ramiona. Jesteś odbiciem mego piękna.
Koniec mojego życie w sztuce
tłumaczenie Maciej Karpiński
To jest koniec mojego życia w
sztuce. Wreszcie znalazłem kobietę, której szukałem. Jest lato. Lato, na które
zawsze czekałem. Mieszkamy w apartamencie na piątym piętrze Chateau Marmont w
Hollywood. Ona jest piękna jak Lilii Marlene. Piękna jak Lady Hamilton. Poza
obawą, że ją utracę, nie mam się na co uskarżać. Pełna miara piękna nie została
mi odmówiona. Całuję ją codziennie, rano i wieczorem. Pierzaste pally wznoszą
się ponad chmury brudnej mgły. Zasłony się rozsuwają. na Bulwarze Zachodzącego
Słońca samochody mkną wśród namalowanych strzał. głów i linii. O takiej
doskonałości lepiej nie mówić nawet szeptem. To jest koniec mojego życia w
sztuce. Piję Czerwoną Igłę, trunek który wymyśliłem w miejscowości Igła w
Kalifornii: tequila i żurawiny, cytryna, lód. Pełna miara. Pełna miara nie
została mi odmówiona. To się zdarzyło niedługo przed moimi czterdziestymi
pierwszymi urodzinami. Piękno i Miłość zostały mi dane pod postacią kobiety. Ona
nosi srebrne bransolety, po jednej na każdej ręce. Cieszę się myl szczęściem.
nawet jeśli ona odejdzie, będę mówił sobie: pełna miara piękna nie została mi
odmówiona. mówiłem to już w Houston, w Arizonie, w barze naprzeciwko naszego
motelu, kiedy myślałem, że ona odejdzie następnego ranka. To jest pijackie
gadanie. To mówi Czerwona Igła. Wszystko jest zbyt gładkie. Boję się. Nie wiem,
dlaczego. Wczoraj tak się bałem, że ledwo zdołałem nalać Czerwonej Igły mnichowi
na szczycie góry Baldy. Boję się i jestem zmęczony. Jestem starym człowiekiem ze
srebrnymi ozdobami. Tym sztywnym ruchom nie powinien towarzyszyć dźwięk
srebrnych dzwoneczków. Ona na pewno spiskuje przeciwko mnie w łóżku. Ona chce,
żebym był Carlo Pontim. Murzyńska pokojówka kradnie moje karty kredytowe.
Powinienem samotnie pożeglować między sosnami. Powinienem wziąć się w garść. O
Boże, jej brązowa skóra jest taka gładka. mógłbym sprzedać rodzinny grobowiec.
Jestem dość stary, żeby to zrobić. Jestem dość stary, żeby się stoczyć na dno.
Lepiej wypiję jeszcze jednego. Gdybym napisał dla niej piosenkę, mógłbym
zapłacić za ten apartament. Ona widziała mężczyzn na pustyni, widziała jeźdźców,
jak mogłaby zostać tu ze mną ? Wprawdzie jestem Bohaterem Sahary, ale ona nie
widziała mnie wśród piasku i ognia, jak starałem się opanować zwieracz mego
tchórzostwa. Ona nie pojmuje piękna tych słów. Nikt go nie pojmuje. ona nie chce
docenić wzruszającej nieśmiertelności mojego życia w sztuce. Nikt nie może tego
docenić. Widok Bulwaru Zachodzącego Słońca poprzez kamienne lilie balustrady
balkonu. Stół, pogoda, doskonałe warunki dla czterdziestoletniego artysty,
sławnego, szczęśliwego, przerażonego. Szósta rano. Szósta pięć. Minuty mijają.
Szósta dziesięć. Kobiety. Kobiety i dzieci. Mówią, że nie ma już blasku w Los
Angeles, prawdziwego filmowego blasku, ale ten widok Bulwaru Zachodzącego Słońca
całkowicie mi wystarcza. kończy się moje życie w sztuce. Monika śpi. Jej myśli
wędrują daleko. moje poświęcenie zaczyna mnie niepokoić. Ona szybko się nim
męczy. Sam się nim zmęczyłem. Ona jest w ciąży. Nasze noce są przez to słodkie.
Ona nie urodzi dziecka. Szósta dwadzieścia. Co wieczór pijemy czerwoną Igłę.
Opowiada mi o życiu homoseksualistów w San Francisco. Ciężar jej urody
przytłacza mnie. Ludzie w sklepie z alkoholem po prostu dostali zeza i wszystko
zaczęło im lecieć z rąk, kiedy weszła ze swoimi długimi włosami i z dzieckiem,
które zostanie poświęcone, ubrana w sukienkę ze sklepu ze starzyzną, z twarzą,
która drwi ze wszystkich sposobów podobania się tu, w sercu Hollywood; tak
bardzo wypełniają ją siły piękna i muzyki, że boję się tego, ja, który byłem
świadkiem końca swego życia w sztuce. Szósta czterdzieści. Chcę wrócić do łóżka
i wejść w nią. to jest jedyna chwila pokoju. I jeszcze kiedy ona powoli pochyla
się nade mną. To jest jak zagłada. Piramida na mojej piersi. Chcę się z nią
wymienić krwią. Chcę zrobić z niej niewolnicę. Chcę jej przyrzeczeń. Chcę jej
śmierci. Chcę LSD, by usunął wszystkie przeszkody. Chcę przestać się na nią
gapić. Szósta pięćdziesiąt. Zrujnowany w Los Angeles. Powinienem znowu zacząć
palić. Zacznę znowu palić. Chcę umrzeć w jej ramionach i rzucić ją. Trzeba palić
paczkę dziennie, żeby stać się takim mężczyzną. Kiedy podróżowaliśmy razem,
zawsze byłem gotów odwieźć ją na najbliższe lotnisko i powiedzieć do widzenia,
ale teraz chcę, żeby beze mnie umarła. Dzisiaj znowu zacząłem ćwiczyć.
Potrzebuję siły. Potrzebuję mężczyzny w lustrze, który przy goleniu będzie mi
szeptał słowa otuchy i wciąż na nowo opowiadał o tych szlachetnych, którzy dali
sobie radę z tym wszystkim.
Uklęknąłem przy strumieniu
tłumaczenie Maciej Karpiński
Uklęknąłem przy strumieniu,
który pojawiał się na błyszczącym parkiecie apartamentu z widokiem na Central
Park. Do mego lewego ramienia przypięta była uskrzydlona tarcza. Uskrzydlony
hełm tkwił głęboko na mojej głowie. Powierzono mi obowiązek obrony sieroty i
wdowy. Było mi z tym tak dobrze, że wdrapałem się na podwójne łoże Aleksandry i
zapłakałem ogólnie nad męską dolą. Potem poszedłem za nią do łazienki. Wyglądała
jak ze złota. Stała przede mną ogromna jak strażnik przystani. Jak mogłem nawet
pomyśleć o zapanowaniu nad nią ? Chromowaną ręką z nie bywałym papierosem
gauloise dała mi do zrozumienia, że powinienem poddać się i ubóstwić ją, co
czyniłem od dziesięciu lat. Tak właśnie narodziła się obrzydliwa cisza mojej
kariery bawidamka.
Kawiarnia
tłumaczenie Maciej Karpiński
Piękno mojego stolika.
Popękany marmurowy blat.
Dziewczyna o brązowych włosach dziesięć stolików dalej.
Pójdź ze mną.
Chcę rozmawiać.
Wziąłem narkotyk, który sprawia że chcę rozmawiać.
Kawiarnia - Komentarz
tłumaczenie Maciej Karpiński
Z
notatników wynika, że ta kawiarnia mieściła się w portowej części Pireusu. Nie
mogłem jej odnaleźć. Po usilnych poszukiwaniach dowiedziałem się, że została
zburzona, a marmurowe blaty stolików wyrzucone do portowego basenu. Brunetka,
która wtedy była chuda, teraz jest szkieletem. Jej letnia sukienka bez rękawów
wisi na drucianym wieszaku na wyprzedaży Przy Deluth Street. Małe tekturowe
pudełeczka maxitonu, płaskie metalowe pojemniczki ritalinu z rozsuwanym
zamknięciem całkiem zniknęły z aptek. Miła pogawędka momentalnie rozpłynęła się
w słońcu, dlatego była pośpieszna i zdyszana. Stojąc na nabrzeżu, widziałem w
głębinie jakieś widmowe kształty, ale powiedziano mi, że to zatopione
butelki javexu.
Przemiana
tłumaczenie Maciej Karpiński
Nie oddałbym cię za słowika.
Nie oddałbym cię za ptaka z kutego złota. Zabrałeś mi moją muzykę. Umieściłeś
mnie tutaj
ze stępionym językiem, zdolnego tylko do słuchania. Ktoś gra na fortepianie
obiema rękami. Ktoś szepcze do ucha pasterza. Nigdy nie włożyłem moich wysokich
butów z wyprawionej skóry. Nie stałem się symbolem subtelności i wrażliwości.
Wtrąciłeś mnie w środek sprzeczki z kobietą i rzekłeś: Oto twój głos. Umieściłeś
księżyc pod mikroskopem. Przyćmiłeś urodę wszystkiego co nie było nią a w końcu
przyćmiłeś jej urodę. Nigdy nie zbudowałem stodoły własnymi rękami. Tylko raz
wyjechałem na arenę rodeo z Kidem Marleyem. Ktoś znęca się nad starym
akordeonem. Wykonują tańce narodowe. Patrioci zgromadzili się wokół. O panie,
byłeś tak piękny jak kobieta. Byłeś tak piękny jako pieśń. Jesteś wstrętny jako
bóg.
Przemiana - Komentarz
tłumaczenie Maciej Karpiński
Sądzę, że to się kwalifikuje
jako podniosła poezja religijna, a także zasługuje na miejsce w księdze zażaleń.
Buty pochodzą z Clarence, boutique'u z aluminiową witryną przy Champs - Elyses.
Kid Marley był mistrzem rodeo z Tennessee, który w późnych latach
sześćdziesiątych sprzedał autorowi kulawego konia.
Śmierć tej książce
tłumaczenie Maciej Karpiński
Śmierć tej książce albo do
dupy z tą książką i do dupy z tym małżeństwem. Mam w dupie dwadzieścia sześć
liter na określenie mojego tchórzostwa. Mam w dupie ciebie za to, że rozbiłaś
lustro i wyrzuciłaś przez okno pincetkę do wyskubywania brwi. Noc za nocą twoje
łóżko jest martwe i żadnego ciepła, wokół tylko gaworzenie dziecka. Do dupy z
małżeństwem i teologią i chłodnym pożegnaniem na dobranoc. Do dupy z
bałwochwalstwem gniewu i z księżmi, którzy tak je nazywają. Jak oni mogą.
Dziękuję za twoją opinię o mnie. Morderstwo i pośpieszny pociąg do Paryża i ja,
znów szczupły w moim błękitnym prochowcu, i Barbara czekająca w hotelu Cluny
Square. Mam ją w dupie za to, że się nigdy nie pojawiła.
Śmierć tej książce -
Komentarz
tłumaczenie Maciej Karpiński
Od dawna nie było ksiązki
takiej jak ta. Współczesny czytelnik, otrzyma ramę klęski przez którą bez obawy
będzie mógł podziwiać triumf olśniewającego geniuszu. Mam przy sobie jej
rękopis. Napisanie go zajęło autorowi lata. Przez ten czas wyście mielili w
kółko to samo śmierdzące gówno. Wkrótce stanie się oczywiste że to on jest
mistrzem stylu swojej epoki i jedynym uczciwym człowiekiem w całym mieście.
Nigdy nie spierał się ze swymi wewnętrznymi głosami. Spisał to co wisiało w
powietrzu. W opinii znawców nazywa się to dziełem i nie należy tego mylić z
pewną formą transu znanego na Wschodzie.
Inny pokój
tłumaczenie Maciej Karpiński
Wspinałem się po schodach
niosąc mój klucz i torbę z brązowej skory i wszedłem do pokoju numer osiem. Za
sobą słyszałem kroki Aleece wchodzącej po schodach. Pokój numer osiem. Mój
własny pokój w ciepłym kraju. Łóżko, stół, krzesło. Być może znów mógłbym stać
się poetą. Aleece hałasowała w przedpokoju. Przez okno widać było ocean, ale nie
jestem w nastroju. Wewnętrzny głos powiedział: Będziesz śpiewał znowu, tylko
jeśli porzucisz rozpustę. Wybieraj. To jest miejsce, gdzie mógłbyś znów zacząć.
Ale ja jej pragnę. Niech będzie moja. A więc przełam niemożność i weź pióro do
ręki.
Ona hałasuje w korytarzu
Wejdź, mówię
Ona wchodzi
Idzie na balkon
Stoję za nią
Nachyl się, mówię
Spódnica w górę
Ślina na dłoni
by ją otworzyć
Słońce zachodzi
za jej włosami
Masz coś wspólnego
z hotelem, może pokojówka ? - mówię
Nie, ja jestem ta
o której piszesz - mówi
ta, która spływa
kolumnami krwi
od mózgu do krocza
i niknąć w twych opuszczonych spodniach
staję się prawdziwa
Jakże godnie czułem się po
napisaniu tych linijek. Aleece poszła sobie. Promieniowanie mojego trudu
sprawiło, że przedpokój opustoszał. O ileż lepiej tak się koncentrować niż
tracić czas na obecność kogoś obcego lub, co gorsza, na niepokojenie czyjegoś
serca.
Inny pokój - Komentarz
tłumaczenie Maciej Karpiński
Ale ty zaniepokoiłaś moje
serce. Nawet jeśli moje nogi wykonane są ze stali nierdzewnej, a ryba krąży w
powietrzu na wysokości moich pośladków, nadal nie chroni mnie to przed drżeniem
serca z twojego powodu. W twoim świecie jestem pszczołą. Jestem wiewiórką.
Poruszam się za szybko. Za wcześnie umieram. Twoja pieśń jest samolubna i
okrutna. Ani jedno jej tchnienie nie dotyczy mnie. Tak pięknie pachnę morzem.
Opatrunek z trawy morskiej otula to, co pękło we mnie. Nie ma sensu kontaktować
się z tobą w środku kursu szkoleniowego, ale ciągle miałem nadzieję, że w końcu
nadziejesz się na włócznię, porzucisz swego nauczyciela i będziemy żyli na plaży
dla personelu na tyłach hotelu Gad. Odkąd odeszłaś, moje nogi tkwiły w szafie
grającej. Jestem młodym Holendrem, który opłynął świat. Przywróć rybę mojej
odbytnicy i pszczołę spuchniętemu miejscu, gdzie cię ukąsiła. I pamiętaj o mnie,
Zielonooka, pamiętaj o utrudzonej bojem kurwie i jej piance do bezlitosnego
golenia. Pojawiłem się w tym świecie wraz z tobą, gdy zatraciłaś się w dumnej
samotności. Wykąpałem cię, wziąłem cię do łóżka i nasypałem ci piasku do ust na
brzegu oceanu.
Przebacz mi, Aleece, przebacz
mi jest nabazgrane w poprzek widoku morza na tej wielkiej pocztówce.
Śmierć bawidamaka
tłumaczenie Maciej Zembaty
Gdy ten którego zawsze
chciała,
obwiesił w końcu się,
szepnęła: "Nawet nie wiedziałam
że cię tak bardzo chcę".
Nieliczne miał muskuły
i przestarzały styl
Runęła mu do kolan:
"Powinnam wcześniej
przyjść".
"Któż z mężczyzn ci dorówna
w urodzie i piękności ?
Tak silnych ramion nie ma nikt
do walki lub miłości".
I wszystkie jego cnoty
spopielił żar Zagłady,
zabrała większość z tego, co
utracił jej kochanek
Obrazu tego twórca
akurat był w pobliżu
i modlił się do wróbla jak
św. Franciszek z Asyżu.
W ten religijny nastrój
wtargnęła bez trudności
"Gdy nogi swe rozłożę wnet
smak poznasz samotności".
Miał pokój pełen luster;
zaprosił ją na orgię
Obiecał, że strzec będzie jej
macicy przed potomstwem
Na ostry metal łyżki
rzuciła swoje ciało
I co miesięczne pełne krwi
ustały rytuały.
Zabrała mu szacowną
mentalność orientalną
i mroczne bezpieczeństwo, gdy
swą forsę podjął z banku.
Zabrała wino mszalne
i pewną blond madonnę.
"Od dzisiaj przestrzeń myśli twych
należy tylko do mnie".
Próbowałem jeszcze walczyć z
nią
przy torach kolejowych.
"Sztuki tęsknoty nadszedł kres
masz na to moje słowo"
Zabrała kumpli do kieliszka
i czapkę, i muzykę;
Wykpiła jego babski strój
i wąsy robotnicze.
Widziałem go ostatnio
próbuje zdobyć nieco
kobiecej edukacji, lecz
nie staje się kobietą.
Widziałem ją ostatnio;
jest z jednym małolatem.
Oddał jej duszę, pusty strych
i ciało na dodatek.
Tak się skończyła wielka
sprawa,
lecz któż by mógł
przypuścić,
że przejdzie całkiem bez wrażenia
w obojętności pustki.
To tak jak z lotem na księżyc
lub jakąś inną gwiazdę:
Polecisz tam na próżno
choć lecieć chcesz
naprawdę.
Moja żona i ja
tłumaczenie Maciej Karpiński
Moja żona i ja kochaliśmy się
dziś po południu. Razem, czoło w czoło, ukryliśmy się przed światłem naszego
pożądania. Potem spytała mnie: Czy słodko ci smakowałam ? O tak, droga
przyjaciółko. Tego wieczoru z przyjemnością patrzyłem, jak się rozbiera i wkłada
flanelową piżamę. Przytulam ją mocno, dopóki nie zasnęła. Wtedy zgasiłem
światło, po cichu wyszedłem z pokoju i przyszedłem tutaj do ciebie.
Moja żona i ja - Komentarz
tłumaczenie Maciej Karpiński
Kto przebrnie poza pierwsze
cztery słowa ? Kto dotrwa do sześciu ostatnich ?
Poeto dwu wielkich sfer
intymności, zjawiłeś się znów, by zespolić w jedno nasze poważne problemy.
Gdzie ona jest teraz ?
Gdzie jej flanelowa piżama ? Gdzie twoja czułość dla Kobiety i dla Boga ?
Wiem, że gdzieś tu
oszukujesz, niemniej pozwalam sobie na dogłębne wzruszenie porażającym
przypadkiem tego fragmentu.
Jako dziecko nie myślałem o
tej pracy, lecz dziś nie wstydzę się być twym egzegetą.
Wiadomość, której naprawdę
nie znosisz
tłumaczenie Maciej Karpiński
Ty pieprzona kurwo, a ja
myślałem, że naprawdę interesuje się muzyką. Myślałem, że twoje serce choć
trochę wypełnia smutek. Mogłem schować się z tobą pod biurkiem i zjeść jajko na
miękko. Muszę powiedzieć mojemu młodszemu bratu, żeby nie robił tego co ja.
Zamierzam stroić cię, dopóki nie pękną struny. Komuniści nie znają prawdy, ile
zła jest w tobie.
Różnimy się od ciebie. Oto
wiadomość, której naprawdę nie znosisz. Oto wieść zdolna rozkołysać dzwony i
wzniecić pożary w czasie, gdy twój chłopak podaje ci niestrawne śniadanko.
Bywałem w miejscach osłoniętych przyciemnionymi szybami, gdzie twój smród nie
jest mile widziany. Jak śmiesz zwracać na nas uwagę ? Teraz coś zjem.
Wydałem ci wojnę na wieki wieków. Przebrany za kapelusz obedrę cię z brwi.
Zamierzam pozostać tu na słońcu przez dłuższy czas. Znów czuć ten zapach. Do
ciebie on nie dociera. Nie zachęca cię do przymykania oczu na wietrze. Trąbki
łkają we mnie i mój król jest u siebie. Byłem sądzony i znów okazano mi
miłosierdzie.
Wiadomość, której naprawdę
nie znosisz - Komentarz
tłumaczenie Maciej Karpiński
Przyjmowanie postawy
bezkompromisowego braku litości bywa niekiedy orzeźwiające. Poeta ukazuje nam,
jakie niespodzianki i przyjemności czekają na nas, skoro tylko rozbudzimy w
sobie umiejętność skondensowanego wyrażania napadów nienawiści.
Jednak jeśli nie posiadasz odpowiednich umiejętności w zakresie subtelnych
procesów transformacji języka, raczej nie powinieneś zapisywać swoich
obrzydliwych myśli. Skoro już musisz, nie pokazuj ich nikomu, kto ma moc
przeistaczania się. Nie będzie mógł ci pomóc. Nie powstrzyma tego, co sam
rozpoczął.
Postanowiłem
tłumaczenie Maciej Karpiński
Postanowiłem pchnąć rozwój
literatury naprzód o kilka lat. Ponieważ się gniewasz, postanowiłem cię
rozzłościć. Jestem zarażony deliryczną trucizną pogardy kiedy wtykam mój wielki
nos do waszego życia i waszej pracy. Od was nauczyłem się pogardy. Słowo
Filistyn sugeruje energię której nie macie. Ten kawałek nie powinien wpaść w
ręce zakute w żelazo. On rozumie się sam przez się. Kurczy się od waszej
miłości. Miło było was poznać. Moje dzieło żyje.
Robak
tłumaczenie Maciej Karpiński
Nie lękaj się. Gdzie jest
robak, którego ci dałem? Gdzieś w tym pokoju masz towarzysza. Ofiarowuję
ci pojednanie. Te łzy ci pomogą. Usadowiłem się przy stole w środku nocy.
Pozwoliłem ci znaleźć się bliżej twego bólu. Pozwoliłem ci się zbliżyć.
Pozwoliłem ci wejść. Nie masz już imion, by się nazwać. Teraz jesteś takim,
jakim cię stworzyłem. Oto miłosierdzie. To są czyste łzy. Już możesz do mnie
mówić. Nie odbiorę ci twego trudu. Czy zmęczyło cię moje miłosierdzie? Czy dosyć
płakałeś? Czy uchwyciłeś mój obraz? To jest głos odwracającego się. To moja
święta praca. Ona odmieniła świat, odkąd zacząłeś wymawiać to słowo, a wciąż
jeszcze czytasz instrukcję obsługi. Gdzie jest twój robak? Spodobał ci się
wystarczająco, byś nie chciał go zabić. Twoje usta wymówiły słowa przysięgi
przyjaźni między tobą a twoim robakiem. To było wzruszające. Ty jesteś robakiem,
którego nie rozgniotę, tak ruchliwym w świetle moich oczu. Oto pokój, który
przygotowałem dla ciebie, byś przygotował małżeństwo. Wypolerujesz go.
Zamieciesz komnatę, w której stwarzam moje światy. Możesz zabrać z powrotem
swoje kamienne serce. Ktoś przechodzi pod twoim oknem, lekko kulejąc. Nie możesz
wyjrzeć na zewnątrz i to jest też mój świat. Przyjdź do mnie znów, gdy nie
będziesz zmęczony, gdy strach sprawi, że mnie dostrzeżesz, a doskonałość mego
świata zawstydzi cię i złamie.
Robak
- Komentarz
tłumaczenie Maciej Karpiński
Czy jest gdzieś współczesny
czytelnik mogący zmierzyć się z tą stronicą? Lub wystarczająco cichy? Czy
jest choć jedna przygotowana? Czy istnieje ściana w Los Angeles, na której
mógłby się pojawić robak? Od dwóch godzin siedzę bez ruchu w górskiej chacie.
Świerszcze nadają nocy tętno. Mucha miota się wewnątrz abażuru mojej lampy. Jego
księga leży przede mną otwarta, lecz nie wiem, jak zbliżyć się do czystości tych
zdań.
Czy w którejś z świętych
ksiąg Zachodu Bóg kiedykolwiek przemawiał tak ładnie?
Ołtarz
tłumaczenie Maciej Karpiński
W tej książce jest pewna
siła, której nie można zaprzeczyć, choć próbujesz jej zaprzeczyć każdym słowem.
Zaprzecz jej teraz. Czy jestem mniej odpychający niż ty? Albo szczęśliwszy?
Gdzieś na początku Biblii jest mowa o tym jak wznieść Ołtarz. Ma on być
wzniesiony z nie ociosanych kamieni. Jesteś takim smutnym ociosywaczem kamieni.
I jesteś zabawnym wrogiem. Szczególnie kiedy odkrywasz dla nas wszystkich zasady
prawidłowego ociosywania kamieni. Możesz się tu modlić. Możesz wyrwać swoje
serce i rzucić je na tę stronicę.
Ołtarz -
Komentarz
tłumaczenie Maciej Karpiński
Wiele serc smaży się na tym
ołtarzu. Jest serce ukryte za tą doskonałą brązową sutką, która nabrzmiewa z
podniecenia. Jest serce tego, kto próbował pójść w moje ślady, kiedy przestałem
się poruszać. Jest serce, tego z wysokości, kto zniżył się, by zostać moim
rywalem. Jest serce bałwochwalcy, który powiedział, że Bóg jest jedynie
miłością. Jest tam także serce mojej pokojówki, która służyła mi zbyt długo.
Jest serce, które nie wierzyło w kamienny nóż. Jest serce, które wypełnia
zawiść, i serce, które pokonał anonimowy cud. Wśród tych kilku, które złożyłem w
ofierze, jest moje własne, serce tłumacza, który próbował przywrócić potocznej
mowie wysokie słownictwo rozkazów wypełnionych czystą energią, tego, kto nie
próbował zaprzeczyć swej skłonności do posłuszeństwa. Jeśli te moje serca są
kiepsko wyrzeźbione, to dlatego, że OŁTARZ wprawił mnie w nastrój wesołej i
beztroskiej rzezi.
To małżeństwo
tłumaczenie Maciej Karpiński
Powiedziałem, skoro jest tak
strasznie między nami, pójdę i zatrzymam egipską kulę. Powiedziała: pięknie.
Wtedy będę mogła popełnić samobójstwo, a dziecko dostanie się w obce ręce.
Fajnie powiedziałem. Tra, la, la, powiedziałem. Zobacz, co mi zrobiłaś,
powiedziałem. Samotni, powiedzieliśmy. Noce rąk dotykające nas. Twoje
grubiaństwo, powiedzieliśmy. Twoja pazerność. Twoja złość. Twoja złośliwość. Daj
mi czas. Nigdy niczego się nie nauczysz. Twoi przodkowie. Moi przodkowie.
Pierdol się, powiedziałem. Gówno. Przestań się drzeć. Nie wytrzymam tego dłużej.
Wytrzymasz wszystko. Nikt nie mógłby tak żyć. Przy dziecku. Niech się uczy. To
nie ma sensu. Masz cholerną rację, to bez sensu. Ta kuchnia była kiedyś piękna.
Lampy oliwne, porządek, nakryty stół. Należycie obchodzony szabat. Tego pragnę.
Ty tego nie chcesz. Nie chcesz tego, czego ja chcę. Nic o mnie nie wiesz. Nigdy
nie wiedziałaś. Ani na początku, ani teraz.
W królestwie, gdzie to
małżeństwo było związane świętym węzłem, gdzie uczta weselna nigdy się nie
kończy, gdzie Adam i Ewa stoją na wprost siebie, gdzie fundamenty są położone
pewnie i bez błędu, twe włosy niczym sierść bestii strzelają ku górze czarnym
ogniem, a twe piersi to w panieństwie, to w macierzyństwie skłaniają mą twarz w
pokłonie, nasze pożądanie błogosławione przez słońce i księżyc, krąg taneczny
wokół domu, gdzie wewnątrz jest ukryty pokój, gdzie wewnątrz jest nie zasłane
łóżko, na którym łączą się pożądania, gdzie wewnątrz pożądanie podszeptuje
dokładne instrukcje tym wybranym, którzy nie mogą się rozstać.
To małżeństwo -
Komentarz
tłumaczenie Maciej Karpiński
To małżeństwo jest dobrze
zamknięte. Nie można go otworzyć i wejść do środka. To jest małżeństwo i
funkcjonuje jak, małżeństwo, uzdrawiając się w tej samej chwili, gdy jest
skazane. W każdym domu jest takie małżeństwo, którego nie można wytłumaczyć. W
naszych czasach robi na ogół wrażenie kruchego i łatwego do złamania, lecz wciąż
pozostaje najgłębszym wtajemniczeniem, do którego nikt obcy nie ma wstępu.
To małżeństwo -
Komentarz II
tłumaczenie Maciej Karpiński
Wiesza koronę nad swoją
zafajdaną kuchnią i oczekuje, że złożymy ręce i będziemy się modlić.
Jak mówić poezję -
Komentarz
tłumaczenie Maciej Karpiński
Nie chciałem pojawiać się
więcej na tych stronach, chyba by powiedzieć do widzenia. Sądziłem, że powinno
się go zostawić samego w tym najdelikatniejszym momencie przygotowań do ślubu,
gdy mężczyzna śpi, a kobieta się rodzi. Myślałem, że można mu powierzyć
zachowanie równowagi. Myliłem się. Dla niego jest za spokojnie. Musi się
wreszcie pozbyć tego pieprzonego tonu kaznodziei ze szkółki niedzielnej. Mamy
siedzieć cicho i słuchać przemowy. Pozytywnego Bohatera, starego
przepitego wcielenia Dogmatu Przyzwoitości. Takie świństwo domaga się kary. Jak
on śmie przyzywać na pomoc azjatyckie wdowy! Jak śmie łamać przysięgę milczenia,
by wygłaszać kazania w imieniu Ludu, z zafajdanego marmurowego balkonu swych
plugawych złudzeń społecznych! Nienawidzę go za to. Jeszce zapłaci za tę
religijną kampanię reklamową. Jej słodki sok napełni jego jaja. Resztę życia
spędzi jako pluszowy miś. Śmierć Komisarzom Lewicy i Prawicy! Śmierć Komisarzom
Tajemnicy! Nienawidzę jego pieprzonej twarzy, naznaczonej poważnym namysłem.
Trzymajcie go z daleka od dobrych filmów, nie dajcie mu słuchać wesołych melodii
Music Hallu. Niech nigdy już nie zaśpiewa. I niech trzyma na zewnątrz swoje
wychowawcze ciałko kiedy tu w środku na pozłacanej scenie striptizerka podnieca
każdego z nas.
Fotografia
tłumaczenie Maciej Karpiński
Moja ciemna towarzyszka
fotografuje mnie wśród stokrotek.
Moje życie w sztuce.
Jest piękna kiedy się uśmiecha.
Powinna uśmiechać się częściej.
Mamy podobną naturę.
Jesteśmy leniwi i fascynujący.
Pewnego dnia powrócimy nad ten strumień w Tennessee
i ona zastrzeli mnie z pistoletu kaliber 22.
Zrób mi jedno w kapeluszu.
Wystarczy nam filmu.
Uczyłem ją rano witać przechodnia.
Takie rzeczy zostały zapomniane
jak łukowe sklepienia i żółte kwiatki nawłoci.
Prosiła bym ją ich nauczył -
zapomnianych zwyczajów które przypadkiem pamiętam.
Opowiedziałem jej o czasach
gdy Adam i Ewa próbowali popełnić samobójstwo
lecz jeszcze nie uformowane dzieci Drogi Mlecznej
postawiły cały dom na nogi by im przeszkodzić.
Niektóre stokrotki sięgają mi do kolan.
Jest bardzo jasno.
Stokrotki odbijają blask słońca.
Wiatr oczyszcza powietrze.
Jakiś głupiec może próbowałby wybrać lament.
Teraz zrób jedno nam obojgu.
Chyba jest wiosna
tłumaczenie Maciej Karpiński
Ten - a - ten ma dosyć tego
całego gówna, ale dziś nie czuje się aż tak źle, bo chyba jest wiosna. Pranie
suszące się w słońcu opowiada plugawą rodzinną historię władzy i miłości, ale to
nic nie znaczy, bo chyba jest wiosna. Jack jest otyły, a Jane pokręciła Zaraza.
Ale dziś nie musisz wybierać, bo chyba jest wiosna. Nie wyglądasz na pilota, nie
wyglądasz na toreadora, w ogóle nie wyglądasz jak ktoś, na kogo czekałem, lecz
nie wsadzę twego pyska w to wszystko, czego nie zrobiłeś, bo chyba jest wiosna.
Teraz mogę słuchać sygnału trąbki, mogę stać u stóp starego wiatraka, mogę
myśleć o mym wiernym psie pochowanym w śniegu. Sally nie pachnie już tak
przyjemnie i nie obnosi się z złamanym sercem lecz postanowiła zacisnąć zęby i
zacząć wszystko od nowa, bo wreszcie jest wiosna. Jagnięta skaczą przez
wielkanocny pierścień więc ofiara bezsenności może wreszcie iść spać, lecz się
okazuje, że noża i widelca mu brak, bo chyba jest wiosna. Możesz pozbyć się
pieniędzy na godzinę. Możesz powrócić do planów z dzieciństwa. Stoisz nagi, a
wąż jest głodny, ale nie śmie ugryźć cię ta bestia, bowiem chyba jest wiosna.
Zabrałaś do naparstka truciznę wszystkich chmur i do wypicia dajesz mi, lecz
nagle do kominka z nim, bo chyba jest wiosna. Lecz bądźmy cicho, posłuchajmy
orkiestry Marynarki. Fajnie wyglądają chłopaki i grają Narodowy Hymn. Słodki
jest ich pot pod mundurów wełną, gorącą i drapiącą, lecz jutro białe włożą już,
bo chyba jest wiosna. To namiętność naszego Pana. To drabina przez jej włosy. To
urocza łąka, jakiej nie znajdziesz w mieście. To jest coś, czego więcej nie
znajdziesz już, tak czułe i dzikie, że uklęknij i oddaj cześć Imieniu, co
objawia się, bo jest już chyba wiosna. Okaż należny szacunek temu, co w ramiona
innego żonę twą pcha, co makowy szrapnel ładuje w serce jej, co zachęca cię do
nędznej zbrodni, którą pewnie popełnisz, bo chyba jest wiosna.
Chyba jest wiosna -
Komentarz
tłumaczenie Maciej Karpiński
Chciałbym stracić wiarę w
tego poetę, ale nie mogę. Chciałbym móc powiedzieć, że odkryłem w nim coś
banalnie gładkiego. Chciałbym pozbawić go znaczenia. Zbliż się tak bardzo, że
zaraz mnie zdradzi. Tak blisko, że może mnie wciągnąć. Chcę powiedzieć, że jest
za bogaty. Chcę udowodnić, że jego małżeństwo było szczęśliwe. Chcę powiedzieć,
że uważałem go za tak dobrego, gdyż źle go zrozumiałem. Ale obawiam się, że nie
ma mowy o nieporozumieniu. Dobrze go rozumiem. Dzisiejszej nocy rozumiem go
doskonale, gdy siedzę tu objedzony chińskim żarciem pod granatowym niebem Los
Angeles, gdy przypada mi tak niewiele czułości (jak się tutaj mawia), gdy tak
wiele się nie udało, ale co tam, nie wiem, jak wreszcie zwrócić na siebie uwagę.
To jest nastrój, kiedy Beethoven wydaje się za głośny, a Bach za mądry, a cisza
za dobra dla serca tak nieczystego jak to, które bije w mojej piersi, lecz
czerpię pociechę z melodyjki bezsensownie w kółko wygrywanej na
skrzypiącej katarynce przez tę, za którą podążam dzień i noc przez kaprys
miłości i szansę hazardzisty. Czytam ten kawałek raz po raz zadowolony, że poeta
tak się natrudził, by mnie nie wzruszyć. Gdybym ja umiał tak lekko ją poruszyć,
może nie siedziałbym tu teraz.
Inna rodzina
tłumaczenie Maciej Karpiński
Siostro w śniegu, mam już
inną rodzinę,
a ty nie, zdjąłem z kolan dwoje dzieci.
Twój brat padł, by na nowo zimnym się stać -
śnieżnej burzy na dłoni dwie małe figurki chce dać.
Nie mogłem uciec, przyjąłem
inne dzieciństwo,
przysięgałem nie wracać, lecz jestem i czuję chłód.
Przysięgałem nie cierpieć lecz cierpię, i teraz
muszę zacząć od nowa pracować na moją samotność.
Twój błąd jest wytworny, mój
zaś ordynarny,
mam śnieg za kołnierzem i nie mogę znieść myśli o sobie.
Bądź dumna ze swego doskonale ciętego kryształu,
gdzie śnieg nie dociera i gdzie z zimna nie trzeba drżeć.
Ty możesz być nikim, a ja
muszę być własnym ojcem,
w panice zjawiającym się w innym dzieciństwie jak duch,
przecież miałem zamarznąć przy tobie, zamarznąć stojąc
ponad złotą rybką w srebrnym nieruchomym wodospadzie.
Muszę zapomnieć, czego
nienawidzę, już zacząłem
zapominać, to już nie jest nienawiść, to jest
tamto dzieciństwo, zawał ojca, a także
szczegółowe instrukcje w sprawie guzików i butów.
Porzuciłem kochankę, by
zasiąść u szczytu stołu.
Żona musi się dziwić, gdzie byłem przez cały czas,
muszę jej wytłumaczyć jej błąd, bo myślała że jestem silny,
a ja tylko zamarzłem i słońce złociło przez lód moją twarz.
Teraz jesteś sama, naprawdę
sama,
to ty jesteś tą, która pozostała stojąc,
a ja zdradziłem zakończenie, upadłem pod wielkimi białymi płatkami
jak mój ojciec, jak jego ojciec przed nim.
I znów nie zależy mi na
nikim, wszyscy mogą
iść do diabła, to moja ostatnia przyjemność
tu, gdzie wszystko się zmienia w stare kształty, a ty
czekasz, by cię dosięgła zemsta twego sobowtóra.
Astmatyk
tłumaczenie Maciej Karpiński
Ponieważ nie buntujesz się
przeciw życiu, jakie prowadzisz. Dusisz się. Ponieważ panicznie boisz się
bezdomności. Dusisz się. Ponieważ zacząłeś oddawać cześć boską czasowi. Dusisz
się. Ponieważ nigdy nie zdobędziesz tej piękności. Dusisz się. Łapiesz powietrze
. Ponieważ twój żal nie powróci do swojej kolebki. Dusisz się. Ponieważ wierzysz
, że nie było ci pisane znaleźć się tak daleko. Dusisz się. Ponieważ to jest
dolina śmiertelnych cieni. Dusisz się. Ponieważ nie możesz być tutaj.
Ponieważ nie wiesz, co się
zbliża. Dusisz się. Ponieważ świat należy i nie należy do ciebie. Dusisz się.
Ponieważ odpoczywasz, starasz się, ponieważ nie pracujesz. Dusisz się. Ponieważ
pozwalasz , by świat nas rozdzielił. Dusisz się. Na samą myśl, że możesz
spokojnie oddychać. Dusisz się. Ponieważ chcesz mieć prawo do wyboru drogi.
Dusisz się. Ponieważ znasz język, w którym mnie powitasz. Dusisz się. Blask
słońca igra na powierzchni błękitnej wody. Morze obmywa kamienisty brzeg. Żółte
firanki oblepiają okienko. Wentylator chce, żeby wszyscy poszli już spać.
Oddalasz się od nieznanej kobiety w zielonym swetrze. Ponieważ twoja miłość jest
zdobywcza. Dusisz się. Ponieważ nie zwrócisz się do mnie jak do równego sobie.
Ponieważ rozkazałeś straży zatrzasnąć drzwi i odebrać oddechy. Ponieważ porządek
odciśnięty jest na świecie jak pieczęć w bryle wosku. Ponieważ wyznajesz B-ga
sprawiedliwości. Ponieważ sprawiedliwość wymierzana jest nieomylnie i
natychmiast. Dusisz się. Ponieważ nie możesz utrzymać swego odosobnienia.
Ponieważ twoja obcość została przezwyciężona. Ponieważ oddychasz przez maskę
nieskalanej czystości. Ponieważ pod pręgierzem obiektywizmu stawiasz jej zielony
sweter, błyskającą w słońcu wyspę, swe oddalenie od miłości i całe zapierające
oddech położenie Dusisz się.
Astmatyk - Komentarz
tłumaczenie Maciej Karpiński
Zetknięcie z tą stronicą może
wywołać atak duszności u osób skłonnych do okazywania stanów głębokiego
niezdecydowania, będących prawdopodobnie przyczyną astmy. Te złowieszcze rytmy
zdradzają szalbierza i ujawniają naszym oczom wywrotową i imperialistyczną
koncepcję zmierzającą do zniewolenia egzystencji ludzkiej w imię słodyczy
zbawienia. Oto zardzewiały miecz udający dobroczynność, chciwość schowana pod
maską zwykłej modlitwy i zastawiona przez niego pułapka panicznego lęku
zamaskowana zaproszeniem do wewnętrznej przemiany. Zaczynam zwracać się przeciw
temu człowiekowi i przeciwko tej książce.
Decyzja kobiety
tłumaczenie Maciej Karpiński
Nawet jeśli mnie
przechytrzysz, nie wrócę do ciebie. Nawet jeśli czystość twego uczucia zostanie
potwierdzona zgodnym drżeniem wszystkich piór niebiańskiego gospodarza, nie
wrócę pod topór twej miłości. Triumfujący mężczyznomężu, królu lassa,
poskromicielu dzikich koni, nie wrócę do ciebie, nawet jeśli wiję się w twych
ramionach i poddaję twojej woli najgłębszą istotę mojej zakurzonej powłoki, tu w
zdobytym obozie niewolniczej pracy, nigdy nie wrócę do ciebie, przysięgam na
rozdartą kurtynę mego dziewictwa i na nabrzmiałą krwią ciszę, jak zapadła między
światami ni złączonymi żadnym mostem, że zawsze będę ci kłamała i nigdy więcej
nie będę naczyniem rozkoszy.
Wyprawiam pogrzeb mojej
dziewczynie
tłumaczenie Maciej Karpiński
Pytasz mnie, jak piszę. Oto
jak, piszę. Pozbywam się jaszczurki. Starannie unikam kamienia filozoficznego.
Wyprawiam pogrzeb mojej dziewczynie. Usuwam swoją osobowość z każdej linijki,
toteż wolno mi wypowiadać się w pierwszej osobie, kiedy tylko chcę, bez obawy
urażenia swej potrzeby skromności. Następnie daję spokój. Oddaję drobne
przysługi mojej matce albo komuś takiemu. Obżeram się. Obwiniam najbliższych o
rujnowanie mego talentu. Wtedy przychodzisz ty. Moją jest radosna wieść.
Inne bębny
tłumaczenie Maciej Karpiński
Jeśli chodzi o pieśni żałobne
wolę Arethę Franklin
od, powiedzmy, Leonarda Cohena
Nie trzeba dodawać, że on słyszy inne bębny
Człowiek pracy
tłumaczenie Maciej Karpiński
Miałem żonę i dzieci
Upijałem się co sobota
Codziennie chodziłem do pracy
Nienawidziłem bogatych
Chciałem przelecieć studentkę
Byłem dumny że jestem człowiekiem pracy
Nienawidziłem dupków przewodzących rewolucji
Tacy jak ja zwyciężą
Nie potrzeba nam słów
Wszyscy pełzacie na kolanach szukają zgubionej sutki
A my stoimy
Już górujemy nad wami
Niedługo my ustanowimy prawo
Niedługo poznacie naszą łaskę
Nie mam przyjaciół
Nie jestem częścią klasy
Ni ma nic takiego jak my
Musiałem grać na waszych społecznych złudzeniach by zwabić was tutaj w środku
nocy
Nasączcie swe sztandary krwią
Zapalcie pochodnie
Kobiety czekają w białych sukienkach zapiętych pod szyję
Wasza godność zostaje przywrócona
Człowiek pracy - Komentarz
tłumaczenie Maciej Karpiński
Mamy to wszystko w dupie,
więc nie próbuj nas straszyć wzmiankami o Nowym Porządku. Kreatury kręcące się
przy tym stole już zawładnęły Światem i wepchnęły ci go z powrotem do dupy
dokładnie tak samo jak przedtem.
|