Nieczysty początek tłumaczenie Maciej Karpiński Zeszliśmy z żoną do portu. Po drodze oskarżyłem ją o prowadzenie nieustającego, niestrudzonego, automatycznie ponawianego natarcia na najgłębsze sedno mojego istnienia. Wiedziałem, że to niezbyt mądre. Chciałem ją tylko trzepnąć po łapie i uświadomić, że jej zachowanie zmierza ę kurestwa, ale straciłem nad sobą panowanie. Trudno o panowanie nad sobą w takich okolicznościach. Przemieniłem się w zbira. Przepuściłem atak na jej ducha. Jej duch uzbroił się i przystąpił do kontrofensywy na całym froncie. Zdaje mi się, że rozmawialiśmy o walizkach, a ściślej, które z nas niesie cięższą. Możliwość zawieszenia broni była przez pewien czas negocjowana przez wynędzniałych parlamentariuszy, z których żaden nie miał upoważnienia do podjęcia inicjatywy pokojowej. Zawsze targasz coś dodatkowego, torbę na zakupy, coś ze sznurka albo papieru, czego nie można oddać na bagaż. Dobrze przynajmniej, że nie ty pakowałaś. Leziesz tak wolno, że z tobą zawsze się spóźniam. W twojej obecności trudno być akrobatą. Działasz jak papier ścierny. Trudno być tancerzem. Umieram, kiedy jesteś w pobliżu. Zabijesz. To jest twoja natura. Idź dalej za głosem swojej natury. Szewc spojrzał na nas, kiedy mijaliśmy otwarte drzwi jego warsztatu. To upokorzenie rozwścieczyło mnie. Wpakowałem brzytwę w jej nerwy. Jej oczy zmieniły kolor. Dokonałem tego mówiąc: Jezu Chryste, lekko przyspieszając kroku, nieznacznie zaciskając szczęki i odrzucając jej najgłębszą istotę całkowicie i na zawsze. Gdyby się pośpieszyła, troskliwie wprowadziłbym ją z powrotem w miłość dość szybko, by otrzymać jej błogosławieństwo, zanim nadpłynie statek. Ale dlaczego miałbym to robić, skoro nie pomasowała mi pleców, kiedy zwichnąłem ramię, mimo że trzy razy ją prosiłem. I dlaczego ona miałaby to robić, skoro tyle razy pokonałem jej uśmiech. I dlaczego ja miałbym to robić, skoro była wrogiem mojej wolności, uśmiechniętą tarczą księżyca przyświecającego mojej powolnej śmierci. I dlaczego ona miałaby, skoro nienawidziłem jej za to, ż jej piękność umarła. I dlaczego ja miałbym, skoro kobieta znajdzie się w Jerozolimie albo obok mnie w samolocie. Półsenny Stary John widział nas, ale to nie przynosiło wstydu, bo już mnie nie rozpoznał , a ja dałem sobie spokój z przywitaniem. Kapitan Szalone Ciało widział nas, ale to nie miało znaczenia, bo był niemym portowym wariatem, który znał wstydliwą stronę każdego. Byliśmy już w porcie, w pełnym słońcu wśród masztów i warsztatów. Nasze Jedno Serce, silnik wytwarzający energię, wypełniło się gównem. Jesteśmy małżeństwem: mamy jedno serce. Nasze opancerzone duchy próbowały nawzajem paść sobie w ramiona, ale runęły rażone paraliżem.. Ból przesłonił świat. Próbowały sięgnąć ku organom seksualnym, ale te zniknęły. Nie było wojny, ani pokoju, ani świata, ani kary zmarnowanego małżeństwa. To jeszcze nie Armagedon. I pierdol się. Pierdol się. Buczenie syreny, statek nadpływał. Będę musiał podróżować bez jej błogosławieństwa po zrujnowanym świecie. Nie oskarżę cię o zepsucie mi podróży. Nie oskarżę cię o zepsucie własnej nieobecności. Kamelia nadpłynęła, górując nad nami swymi białymi pokładami, a może to było Portokalios Ilios. Znam nazwy kilku statków. Zawsze ukrywam jej piękność przed sobą, aż jest za późno, by było co chwalić. Błysnęły mundury, poleciały liny, zapanował ogólny pośpiech i lęk przed chwilą utraty. Patrzyłem na nią, aż stała się piękna i cicha. Nie otrzymałbym błogosławieństwa. Podróż zaczęła się nieczysto. I ona musi ponieść poronione błogosławieństwa ku szczytowi wzgórza. Angelica tłumaczenie Maciej Karpiński Angelica stoi na brzegu morza Następny tłumaczenie Maciej Karpiński Sprawy mają się lepiej w
Mediolanie. Cudowna kobieta tłumaczenie Maciej Karpiński cudowna noc Zdarzenie tłumaczenie Maciej Karpiński Wciągnęło mnie to zdarzenie. Nie masz kształtu tłumaczenie Maciej Karpiński Nie masz kształtu, ruchliwa,
lecz nie Sen tłumaczenie Maciej Karpiński Miałam taki cudowny sen,
powiedział. Podoba mi się, jak się przeciw mnie buntujesz tłumaczenie Maciej Karpiński Podobało mi się, jak zbuntowałaś się przeciw mnie, kiedy myślałaś, że zapadłem w milczenie. Byłaś szczęśliwa, że zabrakło mi nauk dla ciebie i wreszcie nikt nie wylicza moich przewag. Wszystko to brało się z dziwacznego przekonania, że jest tylko jedna scena dla naszej gry, toteż czekałaś na koniec mojej sztuki, tak dojrzała do zajęcia mojego miejsca, że to uczucie aż cię rozpierało. Ale oto jestem z powrotem, z wieściami od innej wolności, i to właśnie wtedy, gdy twoja sprzedawała się tak dobrze, a konkurencja przestała się liczyć. Pewnie chciałabyś wiedzieć, co mi powiedziała na górze moja żona. Ma na sobie bikini koloru wina, wygląda w nim dość atrakcyjnie mimo ogolonej głowy, co było pomysłem waszego Komitetu Centralnego. Powiedziała, Leonard, zawsze kiedy wychodzisz z pokoju, pomarańczowy ptak przylatuje do okna. Przy moim synu tłumaczenie Maciej Karpiński Leżę przy moim śpiącym synu. PRZY MOIM SYNU - KOMENTARZ tłumaczenie Maciej Karpiński Obyś pobłogosławił związek
twojej matki i ojca Dała mi kulę tłumaczenie Maciej Karpiński Tuż po zachodzie słońca DAŁA MI KULĘ - KOMENTARZ tłumaczenie Maciej Karpiński Oto jest kula, ale nie ma
śmierci. Jest mgła, ale nie ma śmierci. Dobry bój tłumaczenie Maciej Karpiński Gdyby tylko znów mówiła do
mnie Proszę Pana Gołębica tłumaczenie Maciej Karpiński Ujrzałem sfruwająca gołębicę, gołębice z zieloną gałązką, gołębicę z dziecinnej bajki wyłaniającą się z burzy i powodzi. Zbliżała się do mnie w stylu zstąpienia Ducha Świętego. Dwadzieścia pięć lat siedziałem w kawiarni czekając na tę wizję. Gołębica zataczała kręgi nad miejscem wielkiego sporu. Poddałem się żelaznym prawom moralnego wszechświata sprawiającym, że wszystko, czego pożądamy, zaczyna ziać nuda. Nie poddawaj się, rzekła gołębica. Przybyłam, by uwić gniazdo w twoim bucie. Pragnę, aby twój krok był lekki. Róża tłumaczenie Maciej Karpiński Róża nigdy mnie nie niepokoiła. Są ludzie, którzy mówią o róży bez przerwy. Ona więdnie, ona rozkwita. Widzą ją w swych wizjach, mają ją, tracą ją i tęsknią. Próbowałem trochę przejąć się różą, ale moje wysiłki nie na wiele się zdały. Nie sądzę, aby należało tak postępować z kwiatami. One i tak nie istnieją. Podobnie jak ogrody. Wierzcie mi, te rzeczy tylko zawadzają. Spotkałem kiedyś człowieka, któremu zdarzyło się naprawdę widzieć różę. Mówił, ze matka znajdowała się w samym środku jej płatków. Poszedłem na wojnę z różą na sztandarze, ale nie walczyłem zbyt dobrze. Róża nigdy nie zdołała mi się wymknąć. Rzeczą najzwyczajniejszą w świecie jest widzieć ją, jak płonie przede mną jak małe ognisko pośrodku kartki papieru, jaśniejąca dziura z osmalonymi brzegami. Czasami unosi się nad moim ramieniem jak czerwony parasol. Jej cztery zielone listki wskazują cztery strony świata. Ona twierdzi, że sama wytycza te kierunki. To niewygórowana ambicja, ale przeszkadza mi. Otrzymałem prawo do pozbycia się władzy róży. Ale pod niewinną miną wciąż kryją się zagrożenia. To tylko niegroźne nawyki. Czuję ten zapach. Wypełnia mój samochód na autostradzie, nawet gdy jestem daleko od jakiejkolwiek grządki. Mógłbym się pokłócić o kolce, gdybym nieostrożnie poruszył ręką. Ale nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Niekiedy róża wypełnia otwór po drugiej stronie tunelu. Zawsze uważam, by z tego powodu nie zbliżać się do tego miejsca ze szczególną godnością. Róże zawsze czają się w oknach i innych otworach przyciągających światło i pożądanie. Zazwyczaj dostrzegamy je jedna po drugiej i podczas gdy ich płatki mogą falować, środek pozostaje nieruchomy. Nigdy nie pozdrawiam róży ani nie proszę, by wyobrażała ideę kobiety. To mi zawadza. Wszędzie odkrywam mężczyzn przemawiających do róży. To nie podnosi poziomu ich konwersacji. No i jeszcze rana przypominająca różę. Ten pomysł szczególnie przyprawia mnie o mdłości. Rana jak róża. Płatki z krwią i siła zrodzona z bólu. Jedno z tych dwojga tkwi pod moją białą koszulą. Właśnie teraz w moim pokoju są trzy róże i jeszcze jedna usiłująca uczynić mnie ośrodkiem swego kwiatu. To są niepokojące sny. Nawet nie próbuję strząsnąć ich z siebie. I tak nie będziesz wiedział, jak to zrobić, a one pewnie zamieszkają na dobre na podłodze u twoich stóp przyjmując dramatyczne pozy zapomnienia i agonii. Bez powrotu tłumaczenie Maciej Karpiński Odkąd ogród opuściłem jestem
nikim Choć słabości Chrystusa
żałuję Montreal tłumaczenie Maciej Karpiński Strzeż się tego, czym staje
się Montreal, szczególnie w zimie. To siła działająca rozkładowo na wszelkie
zorganizowane formy ludzkiego życia. Zdolna zniszczeć wszystko. Także samą
siebie. Pozostanie po niej dzika pustynia, na której Światłość objawi się
ponownie. Francuski i angielski tłumaczenie Maciej Karpiński Myślę że jesteście głupcami
mówiąc po francusku Myślę że jesteście głupcami
mówiąc po angielsku Nienawidzę was ale to nie
jest po angielsku O zdemaskowana żono tłumaczenie Maciej Karpiński O zdemaskowana żono Okno tłumaczenie Maciej Karpiński Chłopiec o jasnych włosach noszący grube okulary zajrzał przez moje okno, a raczej w moje okno, bo użył go jako lustra do sprawdzenia swej fryzury i wyrazu twarzy. Obawiałem się, że może dostrzec mnie za swoim odbiciem, ale on przerwał swoją czynność nieświadomy obecności zatopionego w sobie gospodarza tak nędznego pokoju, a ja nie zamierzałem ujawniać się w trakcie jego aktu próżności. Twoja śmierć tłumaczenie Maciej Karpiński Jesteś trupem Modlitwy tłumaczenie Maciej Karpiński Ślepiec wielbi cię oczami, głuchy muzyką. Szpital, pole bitwy, izba tortur ślą ci niezliczone błagalne modlitwy. W tę najzwyklejszą z nocy, tak przyjazną, wypełnioną poważnymi rozterkami, dotknij swą dłonią tego niegodnego atramentu, tej wstydliwej pracy. Daj mi znać z niedosięgłych wyżyn swej piękności. Bunt tłumaczenie Maciej Karpiński To był straszliwy bunt Cena tej książki tłumaczenie Maciej Karpiński Wiązałem z tą książką wielkie nadzieje. Wiodło mi się kiepsko. Myślałem, że mogę żyć w jednym miejscu i przestawać z jedną kobietą. Tego ranka szedłem w świetle gwiazd. Przedzierałem się między owieczkami ku pochyłej betonowej posadzce. Nosiłem mój czerwony fartuch i miałem ukochaną kobietę. Chciałem to skończyć, ale to się nie kończyło: moje życie w sztuce. Przysięgałem na zdrowie i życie jakoś z tego wybrnąć. Ale nie było to w mocy tej książki. Teraz to widzę. Wstyd mi, że chcę od ciebie pieniędzy. Owszem, zdarzało się płacić więcej za jeszcze mniej. Płaciłeś. Płacisz. Ale ja muszę trzymać na dystans moje dwa osobne życia. Inaczej ich połączenie skruszy mnie, i zakończę moje życie w sztuce, czego przerażenie nie pozwala mi uczynić. |
Roshi tłumaczenie Maciej Karpiński Roshi nalał mi
szklaneczkę courvoisiera. Siedzieliśmy w chatce na górze Mt. Baldy, było lato
1977. Słuchaliśmy cykania świerszczy. - Całkiem niezłe, Roshi. ciemna noc (zaczął znowu Roshi) - Ten mi się nie podoba.
świerszczu! świerszczu! (wrzasnął Roshi) - To nie to, Roshi. Ten pierwszy był dobry. Ten łajdak tłumaczenie Maciej Karpiński Teraz pieprzę się z umarłymi Czemu dzwonisz nagle w środku nocy Teraz pieprzę się z umarłymi Dlaczego urosły ci dłonie nie czekam na spadochron Śpiesz się na obiad tłumaczenie Maciej Karpiński Śpiesz się na obiad. Śpiesz się do jedzenia. Skończ swoją słabiutką modlitwę, swą robotę w kamieniu, swe sztywne obowiązkowe zabiegi wokół rodzącej kobiety. Śpiesz się do udka na talerzu i zachmurzonego miasta. Pochyl się nad okrągłym światem. Przerwij ochrypłą rozmowę z nie dojebaną kobietą, niezdecydowanym przyjacielem, niezliczonymi wszechświatami, przestań bawić się z nimi w dyplomację. Śpiesz za swym apetytem. Śpiesz do swoich przyrodzonych praw i nocy długich noży i tłuszczu. Śpiesz, robotniku ze świata piosenki. Śpiesz aniele, ukryty duchu, rozśpiewany towarzyszu mojej służalczej pielgrzymki. I śpiesz z powrotem do ciepłego łóżka, gdzie ona śpi w ciemnościach z odwróconą twarzą i gdzie spotykacie się w półśnie, tak czuli dla siebie, jakby to był pierwszy raz. Zaśnij przytulony do jej pleców, ramieniem obejmując jej ciemną talię, z dłonią na jej piersi. Dopóki przez sen nie odwróci się plecami. Muchy obsiadają twoją twarz. Ona nie umie cię zadowolić. Nigdy nie umiała. Śpiesz się do snu. Postaraj się dostać na górę. Dzwony już dzwoniły, wierni wdychają kadzidło. W szparze drewnianych okiennic zaczął się dzień. Pośpiesz się rozciągnąć szeroko swą nagość i dotknąć tak delikatnie, jak kiedyś uczyni to kobieta, która rodzi. Niech zadrżą ci kolana, wyrobniku myśli, pośpiesz się ze swym testamentem. Wymyśl swą pieśń. Wynajdź swą potęgę. Śpiesz się, by narodzić się w łóżku u jej boku. Śpiesz się do haczyka na ryby. Śpiesz się ku swemu przeznaczeniu. Śpiesz się do swej cipy. Do swej wizji Boga. Czas jest jak strzała. Śpiesz się do banku. Do swych nie narodzonych dzieci. Do swego chudego ciała i opalenizny. Wtedy zatańczą ślimaki i czyste niebo nocne przestanie naigrywać się z ciebie. Śpiesz się do swego umartwienia i lekkiej diety. Szybciej niż brud, niż tłuszcz, niż zawiedzione serce. Śpiesz się do masła orzechowego i zimnego napoju w lecie. Śpiesz się do cudu. Śpiesz do pustego żołądka, postu dla uczczenia zwycięstwa, nie wzniesionej świątyni. Obudź ją i pokłóćcie się na łóżku. Jedzcie razem w ciemności. Chwyć okrągły świat i powstrzymaj go od walki i przyciśnij swe usta do spalonej skóry. Jestem twoim martwym głosem. ŚPIESZ SIĘ NA OBIAD - KOMENTARZ tłumaczenie Maciej Karpiński Serdeczne dzięki za ucieczkę z języka. Serdeczne dzięki za spokojny oddech pokonanej inteligencji. Dzięki za jasne rozumowanie w obliczu straty. Wielkie dzięki za pozostanie w bezruchu na miejscu, gdy powódź uniosła świat. Wielkie dzięki za odtworzenie w szczegółach wszystkiego, co było przedtem. Z wolna ją poślubiłem tłumaczenie Maciej Karpiński Z wolna ją poślubiłem |
tłumaczenie Maciej Karpiński otrzymane od Nadaba i Abihu gdy jednym
głosem wołali spośród trawiącego ich ognia kary |